Witam Wszystkich.
Na wstępie nadmienię,że nie jestem *nerwicowcem* ale mam pokaźny bagaż doświadczeń związanych z tą,bez owijania w bawełnę,okropną chorobą.Otóż moja ukochana żona boryka się z tym problemem od kilkunastu lat,a ja w *pewnym sensie* od siedmiu.Najgorsze w tym wszystkim jest to,że nie jestem jej w stanie pomóc,ta bezsilność mnie dobija.Ale nie o tym miałem napisać.Chciałbym się podzielić z Wami pewnymi doświadczeniami.Nie wiem,czy mam rację czy nie,lecz może to komuś pomoże.To co napiszę nie jest wyssane z palca,lecz oparte na życiowym doświadczeniu.Nie zamierzam się wymądrzać,lecz jeśli mogę ,pomóc.Więc po kolei:
można zapomnieć o tym,że z nerwicy wyjdzie się tylko za pomocą leków.Nie ma szans.Najgorsze są wszystkie leki na bazie benzodiazepin-to droga do nikąd.Trzeba stale zwiększać dawki,a co dalej?Próbowaliśmy prawie wszystkiego: bioenergoterapia-jakaś tam poprawa,ale tylko na krótki okres.Zioła-też bez sensu.Same leki-też niewiele.Do czego dąże-PSYCHOTERAPIA.To jest TO,na prawdę.I najlepiej grupowa.Nie mogłem zrozumieć,jak takie *gadanie* w grupie może pomóc-ale zapewniam,to jest TO.Po tych wszystkich latach,dopiero teraz widzę poprawę i to dużą.A więc:PSYCHOTERAPIA GRUPOWA+INDYWIDUALNA,to dopiero podparte sensownie dobranymi lekami.Pozdrawiam Wszystkich i z serca życzę siły do walki i dużo,dużo zdrowia.