Witam .Jestem po ablacji w szpitalu wojskowym we Wrocławiu - zabieg miałam 09.06.09.i już na drugi dzień wróciłam do domu.Bardzo się bałam tego zabiegu i chociaż męczę się od 40 lat , długo nie mogłam się zdecydowac.Okazało się . że samo wypalanie nie boli{a jestem panikarą},jedynie wywoływanie częstoskurczu było bardzo nieprzyjemne , tak jak i w codziennym życiu.Cały zabieg trwał ponad godzinę , a najgorsze dla mnie było leżenie przez 6 godz. na plecach - ból kręgosłupa.Ale jakoś to zniosłam , dostałam środek przeciwbólowy.Ja miałam napadowy częstoskurcz węzłowy , który zatruwał mi życie po kilka razy dziennie.Dr.Fuglewicz stwierdził , że ta droga została zlikwidowana i jeśli nie powstanie nic nowego , to będę miala spokój do końca życia.On , jak i dr.Pieróg wyjaśnili mi , że jest to w moim przypadku wada wrodzona i miałam tego pecha , że się ujawniła.Dlatego ta ablacja była skuteczna przy tej konkretnej drodze i jest niewielkie ryzyko, że kiedyś coś jeszcze może wyskoczyc.Ale wtedy nie będę już czekac , tylko jak najszybciej poddam się ablacji i także we Wrocławiu.Chcę podziękowac całemu personelowi kliniki kardiologii i oddziału zaburzeń rytmu serca- są to wspaniali ludzie , ogromnie życzliwi i serdeczni.Stworzyli taką atmosferę na oddziale , że każdy czuje tu , że jest otoczony najlepszą opieką.Po raz pierwszy w życiu spotkałam się z tak ogromną życzliwością i uwagą ze strony całego personelu.Dr.Fuglewicz , dr.Pieróg, dr.Nowak , siostra Agata i wszyscy pracownicy pracują bardzo sprawnie i szybko i naprawdę zależy im na dobru pacjenta.Jestem za to ogromnie wdzięczna i z całego serca dziękuję.