Skocz do zawartości
kardiolo.pl

rafalisko33

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia rafalisko33

0

Reputacja

  1. Witam wszystkich forumowiczów. Od prawie 7 lat cierpię na nerwicę, ale już od 2 lat nie miałem ataku paniki. Czasem zdarzają się dni, kiedy czuję się trochę gorzej, jestem ospały, leniwy, boję się, że to wszystko powróci. Powiem więcej, mam świadomość, niemal pewność, że ta choroba we mnie tkwi, że tylko sobie drzemie i raz za czas tylko daje o sobie znać, przypomina o swoim istnieniu. Przerywa sobie drzemkę, by *odwrócić sie na drugi bok* i znowu zasypia. Ale co będzie, kiedy obudzi sie na dobre??? 2 lata temu zakończyłem psychoterapię. Polegała ona głównie na rozmowie, na poszukiwaniu przyczyn nerwicy, na logicznym podejściu do tematu. Miałem też seanse pomagające rozluźnić mięśnie całego ciała. Pomogło, ale zadra już zawsze zostanie... Od pani psycholog dowiedziałem się, że myślenie o chorobie, doszukiwanie się w każdej wolnej chwili objawów nerwicy, tylko ją pogłebia. Innymi słowy, jeśli boimy się i myślimy o tym, że zaraz nas dopadnie, to tak się w końcu stanie. Sami sobie to sugerujemy, a potem mamy pretensje do całego świata, dlaczego akurat nam się to przytrafiło. Ale ja nie potrafię o tym nie myśleć... Kiedyś brałem Seronil, przy ataku paniki Afobam, przeglądałem forum z kilkunastu ostatnich dni i nie zauważyłem, by ktoś przyjmował te leki. No ale jest ich od groma... Obecnie piję sobie melisę, czasem zażyję jakieś ziołowe tabletki, i jakoś sie wszystko kręci..., ciekawe, jak długo... A wszystkim radzę uprawianie sportu (ćwiczenia fizyczne, może pływanie), wytwarzamy wtedy w organiźmie endorfiny- hormony szczęścia, czujemy takie przyjemne zmęczenie, lepiej i szybciej się wtedy zasypia. 3majcie się ciepło, głowy do góry, nie pozwólmy nerwicy w nas hasać. Rafał
  2. Cześć. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? Co u Was słychać? Trzymacie się jakoś? U mnie na razie całkiem normalnie, troszeczkę się stresuję tym co nastapi w przyszłości, ale mam nadzieję, że sobie jakoś poradzę. A tak wogóle, to mam do siebie ogromny żal. Nie mogę sobie wybaczyć, że jestem takim spokojnym i ugodowym człowiekiem, nie potrafiacym walnąć pięścią w stół, wręcz dupiatym. Mam żal do siebie o to, ze wszystkie emocje duszę w sobie, że ciężko mi powiedzieć * nie*, że czuję się troszeczkę zagubiony, że nie potrafię podejmować ryzyka, że nie lubię zmian, że stresuję się każdą sytuacją, która ma lub będzie miała miejsce w moim życiu. Cały czas myślę o tym co się stanie, lub co się może ze mną stać, nakręcam się w tym swoim psychicznym dołku, a potem dziwię się, że nerwy odmawiaja posłuszeństwa. Jak powiedziała moja pani psycholog: taka juz moja *uroda*, ale nienawidzę siebie za to. A tak poza tym, to jutro mam urlop, długi weekend przede mną, więc mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze... Pozdrawiam wszystkich, łącznie z ich własnymi demonami. Ja do swoich sie przyzwyczaiłem, ale nigdy ich nie polubię. Rafał
×