Witam wszystkich,
U mnie zaczęło się jakieś 3 miesiące temu.
Stresujące sytuacje, problemy rodzinne.
Najpierw kołatania serca, potem nagłe jakby *zjazdy*, to znaczy nagłe utraty pewności, równowagi i związany z tym potworny lęk.
Ale wtedy jeszcze dało się żyć.
Potem doszły zawroty głowy, całe dnie potrafie chodzić jak osoba *z innej planety*.
Moje zawroty głowy pojawiają się nagle i najczęściej przy zmianach pozycji glowy, boję się wyjść z domu nawet z dzieckiem na spacer, bo boję się tego, że upadnę, wystraszę własne dziecko, co ludzie pomyślą.
Nie rozstaję się z telefonem.
Czasem dzień zapowiada się całkiem nieźle, ale nagle ni z tąd ni z owąd napady gorąca, nierówne bicie serca no i oczywiście te cholerne zawroty.
Doszło do tego, że boję się zaprowadzać dziecko do zerówki, jak zamkną się drzwi jego klasy to prawie biegnę do domu, żeby jak najszybciej zamknąć drzwi i poczuć się bezpiecznie.
Kiedyś lubiłam jak to babka biegać po sklepach, teraz kupienie czegokolwiek jest dla mnie nie lada wyczynem, w sklepie robi mi się słabo, już nieraz musiałam rzucić wszystko i wybiec.
Nie mogę się umówić ze znajomymi, bo jak mnie złapie gdzieś na oczach innych, masakra.
Kiedyś lubiłam z synem chodzić do parku, teraz on przeze mnie cierpi, bo ja się boję wychodzić z domu.
Nie wiem co robić, nie widzę dla siebie ratunku.
Poradźcie