Witam. Mam 30 lat. Moje objawy zaczęły się rok temu od zrywania się w nocy z jakimś irracjonalnym lękiem, najpierw co kilka nocy, później coraz częściej. Aktualnie co noc po kilka razy. Jakieś pół roku temu dołączyły dziwne skurcze serca, tak jakby na chwilę przystawało i ruszało ze zdwojoną siła (jeden mocny skurcz jak uderzenie) - najpierw raz w miesiącu a z czasem coraz częściej. Od jakiegoś czasu tym dziwnym skurczom towarzyszy uczucie lęku oraz przyspieszony rytm (nawet powyżej 150 bpm), czasem szybko przechodzi, czasem nie. Poza tym uczucie ucisku w klatce piersiowej, duszności, zawroty głowy, poty, bóle lewej ręki, uczucie dławienia w gardle, pulsowanie szyi.... Przez krótki okres brałem leki atenolol i neurol, ale nie chcę się truć. Staram się przetłumaczyć sobie, że na to się nie umiera, że już tyle ataków lęku przeżyłeś i nic się nie dzieje. Badania serca są ok, tarczyca też. Pozytywne myślenie trochę pomaga, czasami udaje się opanować atak, czasem nie, zwłaszcza jak jestem daleko od domu. Ostatnio musiałem wspomóc się doraźnie lekami przebywając w innym mieście na szkoleniu. Myślę o szukaniu jakiejś pomocy psychologicznej, która ma doświadczenie z takimi problemami i o zapisaniu się na jogę.
Trzymam za was wszystkich kciuki i gorąco pozdrawiam.