Witam! Od jakiś trzech lat coś ewidentnie mi dolega. Wszystko zaczęło się na lekcji wf kiedy to zemdlałam. Potem miałam zawroty głowy i wymioty. Byłam w szpitalu tydzień i lekarze stwierdzili że nie wiedzą co mi jest. Stwierdzili jedynie zaburzenie ze strony neurologicznej ( kiedy zamykam oczy i wyciągam ręce przed siebie stojąc, to przewracam się do tyłu). Ale zaczęły się nasilać inne objawy. Częste bóle głowy, brzucha. Zaczęłam przybierać na wadze. Często nie mam siły wstać z łóżka. Cały czas jest mi zimno i pocę się. Ostatnio jest coraz gorzej. Czuję bóle z prawej strony klatki piersiowej i w mostku. Kiedy denerwuję się serce bije bardzo szybko i dosyć nierówno. Ucisk na mostek jest tak mocny że czasami przez jakieś 15 sek nie mogę złapać oddechu i robi mi się słabo, przewracam się. Potem oddycham tak jakbym miała atak astmy. Drętwieją mi mięśnie twarzy. Cały czas mam wrażenie że rozerwie mi klatkę piersiową. Po wszystkim mam drgawki całego ciała i jestem tak zmęczona że zasypiam i śpię cały dzień. Lekarz powiedział mi, że to może być nerwica, ale skierował także na echo serca. Ale co wy o tym sądzicie?