Witam.
Czytałam kilka podobnych wątków do mojego, gdzie odnajdywałam swoje objawy i już miałam nadzieje, na znalezienie jakiejś odpowiedzi, jednak zbyt często znajduję sam temat bez konkretnej rady i pomocy. A potrzebuje jej i to bardzo. Sprawa wygląda następująco.
Od jakiś trzech-czterech miesięcy dostrzegam znaczącą zmiane w moim odczuwaniu i reagowaniu na boźce otoczenia. Z początku bardzo mi się to podobało, uważałam to za swego rodzaju dystans, gdy dostawałam jedynkę w szkole śmiałam się w głos i było mi wszystko jedno. Tak jest nadal, z tym, że już nie jest mi tak do śmiechu. Zrozumiałam, że jest do niezdrowy dystans i że nie mam nad tym kontroli. Nie mogę sobie wybierać co chcę czuć, a czego nie. Za pięknie by było. Tak więc nie czując wstydu, strachu czy smutku, nie odczuwam także szczęścia, radości czy miłości. Zupełne wyobcowanie, brak realności. Jakby mnie nie było, jakbym nie żyła, mimo, że fizycznie istnieje. Daremnie próbowałam to wytłumaczyć komukolwiek. Ludzie pozostawali głusi na moje słowa. W sumie im się nie dziwię, bo trudno zrozumieć powagę sytuacji u kogoś, kto sam tej powagi nie czuje. Ale długo tak nie można...
Niepokojącym objawem dla moich rodziców stała się nadmierna senność. Wtedy to (jakieś 2 miesiące temu) nastąpił zwrot w moim życiu. Odwiedziłam rodzinnego lekarza, ten zlecił najprostrze badania. Krew ok, cukier też, tarczyca także. Niskie ciśnienie szybko unormowane kropelkami. Stwiedził depresje, zapisał leki, wysłał do psychiatry. Ta depresji nie potwierdziła, ale leki zostawiła i dołożyła mocniejsze, po czym odesłała dalej. Dziś byłam u endokrynologa i ginekologa, oboje rozkladają ręce. Każdy dostrzega jakieś objawy do chorób, które mogą leczyć, ale wspólnie nie tworzą całości i tak jakby każdy mnie trochę leczył, a w rezultacie wcale. Szereg badań i wyniki jeszcze przede mną. We wtorek wizyta u naurologa i najprawdopodobniej niebawem rezonans.
Pragnę jednak znaleźć kogoś z podobnym doświadczeniem, kto zechce powiedzieć co to takiego właściwie i jak to leczyć.
Objawy w sumie to: apatia, obniżenie apetytu (a co za tym idzie utrata wagi), senność (prawie całą dobe), zmęczenie, brak koncentracji, wyobcowanie, problem z pamięcią, ciągłe uczucie zimna, pustka w głowiea i ogólne osłobienie, także zawroty głowy. Jedyne na co mam ochotę, a raczej potrzebe, to czekolada. To może być mylące, bo ona ani nie poprawia mi humoru, ani nie pobudza do życia, ani też nie mam po niej złego wyniku cukru.
Chciałabym w końcu wiedzieć co mi jest. Takie szukanie wszędzie prowadzi do nikąd. Jedyne czego się obawiam, to że na żadnym badaniu nie wyjdzie nic co wytłumaczyłoby ten stan i albo uznają mnie za wariata, który sobie sam to wszystko zmyślał i leczyć mnie będą psychiatrycznie, aż naprawdę zwiariuję, albo też będę musiała z tym żyć, a uważam, że się nie da. Mam 18 lat i wrażenie, że tylko dr. House jest w stanie mi pomóc. Proszę wyprowadźcie mnie z błedu, pomóżcie...!