Skocz do zawartości
kardiolo.pl

alimak

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia alimak

0

Reputacja

  1. rozumiem wszystko o czym piszesz. myślę, że nie ma co się tu rozdrabniać i tak dla większości jest to niezrozumiałe i chore, więc jeśli możesz podaj mi do siebie jakieś namiary, lub odezwij się do mnie to pogadamy.
  2. Odkąd pamiętam byłam typowym nadwrażliwcem, wszystko postrzegałam po swojemu, swoje wizje zatrzymywałam w klatce aparatu. Robiłam naprawdę dobre zdjęcia, teraz to wiem, choć wcześniej przez skromność zawsze zaprzeczałam. Z niektórymi rzeczami nie mogłam się pogodzić, jak każdy miałam jakieś problemy, ale radziłam sobie, lepiej lub gorzej, ale miałam kontrole nad swoim zachowaniem i umysłem. To się zmieniło, nie wiem dokładnie kiedy, a już tymbardziej dlaczego. W pewnej chwili zaczęłam zauważać, że wszystko jest inne, tak samo obce i obojętne. Potrafię mówić, logicznie myśleć, czasem nawet moja pamięć nie jest najgorsza, a jednak mam wyłączony mózg... To głupie, ale dokladnie tak się *czuję*. Moje życie zmieniło się znacznie, nie robię już zdjęć, ani muzyka którą kocham do mnie nie dociera, nic paktycznie. Zrezygnowałam, a raczej porzuciłam to w momencie, kiedy własnie dostrzegłam, że nie jest już jak dawniej. NIe jest to tak, że moje życie się zmieniło i odczuwam tego konsekwencje w postaci zmęczania itp., a wręcz odwrotnie. Zmieniło się ono własnie ze względu na to, czego określi i wytłumaczyć nie umiem i za cholerę nie wiem jak to zmienić.
  3. Witam. Czytałam kilka podobnych wątków do mojego, gdzie odnajdywałam swoje objawy i już miałam nadzieje, na znalezienie jakiejś odpowiedzi, jednak zbyt często znajduję sam temat bez konkretnej rady i pomocy. A potrzebuje jej i to bardzo. Sprawa wygląda następująco. Od jakiś trzech-czterech miesięcy dostrzegam znaczącą zmiane w moim odczuwaniu i reagowaniu na boźce otoczenia. Z początku bardzo mi się to podobało, uważałam to za swego rodzaju dystans, gdy dostawałam jedynkę w szkole śmiałam się w głos i było mi wszystko jedno. Tak jest nadal, z tym, że już nie jest mi tak do śmiechu. Zrozumiałam, że jest do niezdrowy dystans i że nie mam nad tym kontroli. Nie mogę sobie wybierać co chcę czuć, a czego nie. Za pięknie by było. Tak więc nie czując wstydu, strachu czy smutku, nie odczuwam także szczęścia, radości czy miłości. Zupełne wyobcowanie, brak realności. Jakby mnie nie było, jakbym nie żyła, mimo, że fizycznie istnieje. Daremnie próbowałam to wytłumaczyć komukolwiek. Ludzie pozostawali głusi na moje słowa. W sumie im się nie dziwię, bo trudno zrozumieć powagę sytuacji u kogoś, kto sam tej powagi nie czuje. Ale długo tak nie można... Niepokojącym objawem dla moich rodziców stała się nadmierna senność. Wtedy to (jakieś 2 miesiące temu) nastąpił zwrot w moim życiu. Odwiedziłam rodzinnego lekarza, ten zlecił najprostrze badania. Krew ok, cukier też, tarczyca także. Niskie ciśnienie szybko unormowane kropelkami. Stwiedził depresje, zapisał leki, wysłał do psychiatry. Ta depresji nie potwierdziła, ale leki zostawiła i dołożyła mocniejsze, po czym odesłała dalej. Dziś byłam u endokrynologa i ginekologa, oboje rozkladają ręce. Każdy dostrzega jakieś objawy do chorób, które mogą leczyć, ale wspólnie nie tworzą całości i tak jakby każdy mnie trochę leczył, a w rezultacie wcale. Szereg badań i wyniki jeszcze przede mną. We wtorek wizyta u naurologa i najprawdopodobniej niebawem rezonans. Pragnę jednak znaleźć kogoś z podobnym doświadczeniem, kto zechce powiedzieć co to takiego właściwie i jak to leczyć. Objawy w sumie to: apatia, obniżenie apetytu (a co za tym idzie utrata wagi), senność (prawie całą dobe), zmęczenie, brak koncentracji, wyobcowanie, problem z pamięcią, ciągłe uczucie zimna, pustka w głowiea i ogólne osłobienie, także zawroty głowy. Jedyne na co mam ochotę, a raczej potrzebe, to czekolada. To może być mylące, bo ona ani nie poprawia mi humoru, ani nie pobudza do życia, ani też nie mam po niej złego wyniku cukru. Chciałabym w końcu wiedzieć co mi jest. Takie szukanie wszędzie prowadzi do nikąd. Jedyne czego się obawiam, to że na żadnym badaniu nie wyjdzie nic co wytłumaczyłoby ten stan i albo uznają mnie za wariata, który sobie sam to wszystko zmyślał i leczyć mnie będą psychiatrycznie, aż naprawdę zwiariuję, albo też będę musiała z tym żyć, a uważam, że się nie da. Mam 18 lat i wrażenie, że tylko dr. House jest w stanie mi pomóc. Proszę wyprowadźcie mnie z błedu, pomóżcie...!
×