witam wszystkich:)
Naprawdę milo wiedzieć, że nie jestem sama. Wybaczcie mi ten nieco złośliwy wstęp, ale mając większość objawów o których wspominacie nie zostałam zdiagnozowana jako nerwicowiec, no może nie dokładnie. Mieszkam od 3 lat na tej paskudnej królewskiej wyspie:(. Wszystko zaczęło się właśnie tutaj, ale ma początek w Polsce. Trzy lata temu skończyłam studia,zaplanowałam wyjazd i dowiedziałam się że moja rodzina się kończy. Dorosła baba dowiedziała się że ojciec ideał ma romans, to była masakra. Mając charakterek silnej babury posprzątałam wszystko , starzy nadal są razem i wyjechałam. Jakieś 4 miesiące później zrobiło mi się slabo po pracy, jak już dojeżdżałam do szpitala to nie mogłam oddychać i stać o własnych siłach. Dodam tylko że mieszkałam przez te 4 miechy z bardzo niefajnymi ludźmi i miałam mega napięte nerwy. I cóż na to lekarze- ma pani lekką gorączkę i stan zapalny nic złego się nie dzieje. Jasne tylko że ja byłam pewna że umieram , cała się trzęsłam, jakby coś po mnie chodziło i w ogóle to myślałam że zwariowałam. To była masakra po 2 dniach byłam już w Polsce. Zrobiłam wszystkie badania i byłam zdrowa jak byk, a objawy choroby psychicznej dalej miałam. W końcu poszłam do psychiatry i dowiedziałam się jak to pani ujęła- emocje ci się dziecko wylały do organizmu-atak paniki, a że nie powiedzieli ci co jest grane to dostałaś stanów lekowych. Pięknie do tego xanax, cloranksen i parmolan. Dwa ostatnie brałam ale na pierwszy nigdy się nie zdecydowałam. Z parmolanem było ok na początku 4 dziennie , ale potem jakoś przywykłam , emocje spadły, ale objawy zostały. Czasem mam wrażenie ,że nie oddycham, czasem że zaraz zemdleję, a jak tylko mnie coś zaboli to myślę zaraz o najgorszym i że umieram i w ogóle. Dodam tylko, że po 3 tygodniach wróciłam do Anglii, przez pewien czas na początku pomagała mi polska psycholog przez tel tak doraźnie. W między czasie załatwiłam sobie pomoc w ośrodku zdrowia. Pomagało nie ukrywam , ale jak skończyłam tam chodzić to wróciło. Nie żeby codziennie i w ogóle ale zdarza się np jako bóle kręgosłupa, sztywnienie, dziwne samopoczucie. Za każdym razem kiedy mnie dopada myślę że tym razem już sobie nie poradzę. Jako atak paniki wróciło w grudniu, ale jakoś samo przeszło. Nie wiem jak wy ale ja nienawidzę tego uczucia, a jak jeszcze dochodzą do tego jakieś somatyczne objawy to wymiękam i żyć mi się odechciewa. A najlepsze w tym wszystkim jest to , że za każdym razem boję się że umrę więc nabawiłam się mega obsesji na punkcie śmierci. Jak możesz carlbar idź na terapię jak najszybciej. Ja wkrótce planuje długi urlop w |Polsce i mimo zmęczenia nie będę odpoczywała tylko biegała za psychoterapeutą,żeby zakończyć rozdział nerwica raz na zawsze bo odbiera mi on radość życia. Czy dla was tez wszystko straciło kolor, sens i radość? A na ten portal trafiłam bo od kilku dni straszliwie bolała mnie głowa między oczami i w skroniach jak wpisałam swoje objawy w wyszukiwarce obrazu wyświetliła mi się ta strona, wiec pewnie znowu coś naroilam sobie wt tej chorej głowie. Jak dużo bym dała żeby to się nigdy nie wydarzyło, albo żeby już na zawsze minęło. Jak wy sobie radzicie z tym stanem? Ja nawet jak się cieszę i wszystko jest ok to mam wrażenie , że to gdzieś za rogiem czyha i mnie dopadnie w najmniej spodziewanym momencie, a do tego ciągle narzekam !!!!!!!Podpowiedzcie cos ludziska. Dzieki i pozdrawiam