Hej Magda1989!
Napisałem Ci całkiem długą odpowiedź ale zapomniałem, że nie jestem zalogowany i się skasowała. Ta będzie streszczeniem tej poprzedniej.
Mam 28 lat i jak sięgam pamięcią moje pierwsze symptomy nerwicy zaczęły się tak jak u Ciebie właśnie po maturze, na pierwszym roku studiów.
Z ogromną większością moich obajawów męczyłem się nie wiedząc nawet jak je nazwać i jak leczyć. W ostatnim półroczu tak to się wszystko nasiliło, że bardzo się tym przejąłem i tak trafiłem na to forum i do lekarzy i w ogóle.
W ogóle nie radzę sobie z tym przełykaniem bo wyobraź sobie sytuację, że prowadzę bardzo ważne spotkanie i mam pełne usta śliny, nie mogę jej przełknąć, duszę się i mam wrażenie, że zaraz będzie kaplica, a to wszystko na oczach kilkunastu osób...masakra. Inną sprawą, która mnie także bardzo niepokoi jest fakt, że nie ma powszechnej akceptacji społecznej dla tego typu objawów i chorób psychicznych w ogóle. Od razu dostaje się łatkę bo ktoś nie wie, nie rozumie, nie akceptuje...A tu człowiek stara się normalnie żyć. Ja bardzo walczę, staram się ale nawet moja najbliższa rodzina do końca nie wierzy, że ja na to cierpie i zmusza mnie żebym nie poddawał się tym objawom bo one są urojone skoro badania wykazują, że jestem zdrowy...takie błędne koło...
Niemniej jednak widzę po tym forum, ze wszyscy dzielnie walczą i zmagają się i przede wszystkim żyją dalej! i o to chodzi. Są ludzie, którzy zmagają się z naprawdę sytuacjami bez wyjścia..sądzę, że jeśli coś zależy od nas to powinniśmy udowadniać swoim życiem, ze da się walczyć i odnosić sukcesy.
Ja np. nie pije i nie pale a wcześniej i jedno i drugie lubiłem w każdych ilościach, więc są pozytywy.
Trzeba żyć i cieszyć się życiem, przynajmniej tymi chwilami, kiedy choroba jest daleko i choć u mnie od 3 m-cy obecna jest non stop to wiem i wierzę, że będzie lepiej.
pozdrowionka:)