Witam,
Jestem facetem, mam 27 lat. Nie biorę żadnych leków i teoretycznie jestem zdrowy. Niestety palę (dużo). Mam bardzo stresującą pracę, gdzie zawsze trzeba być szybkim, kreatywnym, perfekcyjnym itd. Pracuję od rana do wieczora, siedząc przed komputerem. Jak wracam do domu wieczorem to nie mam nawet siły na jakiś sport, a wiem że jest mi to strasznie potrzebne. No i miałem wśród przodków nadciśnienie. Ostatnie 3 miesiące pracowałem na 120%, w efekcie ostatnio bolała mnie nieco głowa (lekko z uczuciem rozsadzania od środka, ale nie z tyłu głowy jak wiele osób tu pisało). A teraz właściwa część:
Zaszła potrzeba wyrwania ósemki (zęba). Poszedłem i przed zabiegiem zmierzono mi ciśnienie. Wyszło wysokie (145/105), więc usłyszałem, że zęba nie usunę z takim ciśnieniem, bo ciężko będzie zatamować krwawienie. Lekarz powiedział, że to nadciśnienie. Poszedłem więc do rodzinnego. Tam w kilku pomiarach nie wychodziło już tak źle (np. 135/85). Zrobiono mi EKG, wszystko ok. Rodzinny powiedział, że żadnych leków mi nie daje, tylko żebym nie jadł soli, więcej się ruszał itp.
Pojechałem więc znowu do dentysty następnego dnia. Tam znowu *wielki* wynik. Było to w piątek. Odstawiłem sól, poćwiczyłem nieco i dziś byłem znowu u dentysty. Wynik? 155/105. Drugi pomiar po kilkunastu minutach 150/100. Powiedziano mi, żebym nażarł się jakichś leków uspokajających i może jutro będzie lepiej i da się tego chol...go zęba usunąć za czwartym podejściem. Zaznaczam, że nie czuję jakiegoś lęku przed dentystą, nie panikuję itp., więc pytanie czy to już nadciśnienie, czy podświadomy syndrom białego fartucha.
Aaa.. u rodzinnego mierzono mi ciśnienie rtęciowym, a u dentysty takim z pompką. To chyba też ma znaczenie?
Chciałbym też wiedzieć, jakie badania zrobić pod tym kątem. Rodzinnego chyba sobie daruję, bo jak widzę z Waszych postów i z własnego doświadczenia, to po prostu nie ma sensu. Pójdę, zamówię, zapłacę za badania tylko muszę wiedzieć, jakie robić.