Janta
Chciałem się podzielić swoimi doświadczeniami na temat chelatacji.
Natrafiłem na reklamę niezwykle obiecującą, zatelefonowałem poprosiłem o więcej informacji, były aż tak zachęcające, że uznałem zabieg za podejrzany. Odpuściłem. Po trzech latach, po bypassach i niejakich komplikacjach powróciłem do sprawy. Przewentylowałem problem na ile to było możliwe i zdecydowałem się. Powody:
1./ Chelatacja w niektórych wypadkach usuwa złogi wapniowe. O tym trąbi się we wszystkich reklamach Nie mówi się, że nie zawsze, i że nie ma co do tego żadnych gwarancji. Tak czy siak, warto dać szansę swemu sercu.
2./ Jeśli nawet chelatacja nie pomoże mi na miażdżycę, to i tak odniosę korzyść pozbywając się „bukietu” metali ciężkich, co jest bezsporne.
3./ W paru publikacjach znalazłem wzmiankę o poważnym zmniejszeniu ryzyka zapadania na nowotwory (do 3 % próby kontrolnej), przez pacjentów poddanych niegdyś chelatacji.
Chelatowałem się w przychodni dra Markiewicza przy ul. Mickiewicza 22 w Warszawie. Zaliczyłem 23 kroplówki. Uważnie patrzyłem, jak to się mówi „na ręce”, nie stwierdziłem żadnych uchybień, igły, wężyki, butelki z preparatem EDTA, wszystko było otwierane z plomb, życzliwe, doświadczone pielęgniarki i stały dyżur lekarza. Warunki przeprowadzania zabiegu bez zarzutu.
Odczułem nieznaczną poprawę mniej więcej po pięciu kroplówkach. Poprawa ta zwiększała się w miarę chelatowania się. Zabiegi przerwałem z powodów finansowych. Niestety, chelatacja ma wielką wadę, jednak zbyt wysoką cenę, jedna kroplówka kosztowała mnie 160 zł. Nie licząc dojazdu. Ale na pewno nie zaszkodziła. Na pewno pomogła. Niestety, nie aż tak jak bym chciał. Jednakże jeśli poprzednio co cztery, pięć miesięcy lądowałem na tydzień dwa w szpitalu, to teraz wystarczały kontrolne wizyty u kardiologa. Nie mogę wykluczyć, że zadziałał także efekt placebo.
W czasie przyjmowania kroplówek kontaktowałem się z wieloma pacjentami, zawsze pod kątem: pomaga – nie pomaga? Tutaj rozrzut był znaczny. Na ogół pacjenci cierpiący na miażdżycę naczyń kończyn dolnych byli zachwyceni, im, jak się zdaje, chelatacja pomagała znacznie. Nieco inaczej miała się sprawa z sercowcami. Tutaj rozrzut opinii był znaczny, najczęstsza opinia to: „nie jest gorzej”. Parę osób twierdziło, że „znacznie lepiej”. Jeden z chorych, który po paru krokach dostawał ostrej zadyszki, twierdził, że po kilku kroplówkach zaczął swobodnie chodzić po mieszkaniu. Pacjent, któremu chirurg powiedział, iż w jego przypadku bypassy nie wchodzą w rachubę odzyskał nadzieję na przedłużenie życia. Uważam, że każdy przypadek chorobowy jest inny, jednemu chelatacja może bardzo pomóc, innemu nie pomoże w ogóle. Nie jest to oszustwo, jeśli powie się to choremu z góry: jest szansa, że pomoże, ale nie musi, gwarancji nie ma - decyzję podejmuj człowieku sam. Niestety, chorzy zwłaszcza w wieku podeszłym, cierpią już nie na jedną chorobę ale na parę, wyleczenie wszystkich hurtem jest niemożliwe. Wszelako, nawet mały krok ku poprawie przedłużyć może życie.
Jestem rok po chelatacji, powinien – wg. zaleceń – przyjmować jedną kroplówkę co miesiąc, dwa nadal. Zacząłem odczuwać, że okres umiarkowanie korzystnego efektu tego zabiegu już mam za sobą, na następne kroplówki mnie nie stać.