Mam 25lat
Miałem dziś kolokwium na 9:15 - jak zwykle: 5o kilometrowy rowerowy sprint na uczelnię.
Na 1,5km od PWr nagle zaczęło mnie serce boleć jak nigdy wcześniej(jednolity ból, jakby płaski -- żadne kłucie).
Gwałtownie wyciszyłem serce przez ostre hamowanie i 3sekundowy postój - ból ustał, na uczelnię jechałem już tylko 5km/h. Przestraszyłem się tym - jak wracałem - jechałem - na granicy ciągłego bezwysiłkowego relaksu. Umówiłem się z kardiologiem na wt.
Czy to oznaka jakiegoś mini zawału, czy tego, że nie mam ekstremalnej kondycji. (średnio 3 takie(lub lżejsze) jazdy na tydz)
Kupiłem polopirynę - czy dobrze zrobiłem?
Czy może to przez to, że dziś wyjątkowo się wyspałem i organizm dostał więcej impulsów z mózgu niż przeciętnie?