Witam wszystkich!
Doskonale Was rozumiem,ponieważ z tą*chorobą*walcze już przeszło 4 lata...Zaczeło się u mnie bardzo typowo:brak tchu,kołatanie serca,mrowienie rąk,i w efekcie gorącz,tak niesamowity że pomyślałam-umieram-Jednak objawy ustąpiły,po czym cała roztrzęsiona popadałam w ataki płaczu*wręcz paniki*
Przestałam wychodzić z domu,bałam się w nim zostać sama.Dzięki mężowi pojechałam do lekarza,i zaczeły się badania...tarczyca,serce,ciśnienie...wszystko w normie.A ataki zdarzały się coraz częściej.W końcu trafiłam do psychiatry.Dostałam Soratex i Xsanax.Póżniej z Soratexu przeszłam na Paromerc.I tak jest do tej pory,xsanax biorę dorażnie-czyli pare razy w tygodniu.A paromerc 1 tabletke dziennie.Ale niestety objawy nie ustępują.A ja boje się wychodzić z domu,nie wspominając już o pojechaniu autobusem,lub pociągiem.Kiedy jade gdzieś z mężem autem-biore od 2 do 3 tabletek xsanaxu 0,25.Prowadze od roku dziennik,w jakich przypadkach najczęściej go biore.Wiem że przez te lata uzależniłam się od niego-ponieważ tłumi mój lęk,i czuje się wtedy bardzo dobrze.Ale jest to tylko złuda,bo lęk jest we mnie.Mój psychiatra mi powtarza że przy tych atakach lękowych nie umrę,że to jest fałszywy sygnał ze strony mózgu.Wiem,zdaje sobie z tego sprawe,ale i taki tak się boje.Zwłaszcza kiedy zaczynaja sie typowe objawy lęku...boje sie że nie będe mogła oddychać i się udusze,albo że dostane zawał serca,bo w czasie tego napadu lękowego pikawa mi szaleje..Mam 30 lat i jestem tym stanem zmęczona,do tego stopnia że czuje się jak stary człowiek,który ma już życie za sobą:(Próbuje z tym walczyć.Staram się wychodzić do sklepu sama,ale zawsze muszę połknąć choć jedna tabletke xsanaxu,wtedy wiem że atak nie nastąpi.To straszna choroba..Mam nadzieje że kiedyś uda mi się z nią wygrać...