Witajcie,
jestem tu nowa, i az lzej na sercu mi sie zrobilo czytajac wasze komentarze... Mam na imie Ewa, mam 24 lata. Tez cierpie na nerwice, zaczelo sie 2 lata temu po smierci mojego dziadka, potem mialam spokoj. W marcu znow zaczal sie problem, zaraz po sesji zimowej. Jest mi z tym bardzo zle, mam przez to arytmie serca, silne bole glowy w okolicach skroni i oczu, depresje, nerwobole po lewej stronie klatki piersiowej. Takze robilam szereg badan wiele razy, nie pamietam ile razy umieralam bo myslalam, ze mam zawal albo wylew. Odwiedzilam dziesiatki lekarzy, poniewaz jeden za drugim wydawal mi sie niekompetentny. Bylam chora na serce, glowe, jelita.... Tylko, ze wszystkie badania wychodzily dobrze. Nerwica... najgorsze, ze podobnie jak Paddy i Ania 79 nie mieszkam w Polsce, tylko za granica, we Francji. Jestem juz na takim etapie, ze nawet jesli wszystko jest ok, to i tak jestem spieta. Moj kardiolog w polsce przepisal mi proprianolol i aspargin na arytmie, biore tylko ten ostatni bo to wlasciwie nie lekarstwo. Sama robie zapasy Validolu za kazdym razem jak jestem w Polsce, no i lekarz tutaj przepisal mi atarax 25, ale biore go sporadycznie, jak wiem, ze jestem bardzo spieta i nie bede mogla spac w nocy, albo w czasie sesji... Stres juz oganal moje zycie, to jest najgorsze. Mimo tego, ze mam niskie cisnienie 90/60, 115/70, odstawilam kawe, bo tetno mam wysokie, nie spada ponizej 80, 90. Boje sie, ze mi serce wyskoczy. W przyszlym tygodniu ide do psychologa... Tymczasem ciesze sie, odkrywajac te strone internetowa, ze nie jestem sama, ze jest nas wielu, nie poddawajcie sie, wierzmy tylko, ze uda nam sie wygrac z ta choroba...duszy! Pozdrawiam wszystkich!