witam, jestem po ablacji -częstoskurcz napadowy węzłowy- w poniedziałek 12 stycznia 2009 a więc 4 dni wstecz. Wykonywał mi ją dr. Maciąg w Warszawie w Instytucie Kardiologii przy Spartańskiej. Podobno ablacja udana, nie mżna było wywołac czestoskurczu. Czuję się słabo, ale mam słabą morfologię i moz dlatego. Teraz dużo leżę, serducho jakby tochę zbuntowane, obudziło mnie w nocy niepokojem ale mierzyłam ciśnienie i było ok puls tez.Troche pobolewa ale lekarz mówił, że może. Ja częstoskurcze miałam od 13-ego roku życia ale dopiero teraz się zdecydowałam- nie mogłam potańczyć, ostatnio ciągle mnie lapały i via szpital e.t.c. Może ktoś sie podzielize mną uwagami po podobnej ablacji. Mnie echo serca, usg wyszły ok, biore leki na nadciśnienie i od wtorku acard , . zabiegu bałam się bardzo, trochę bolały wkłucia ale podali mi leki uspokajające i poszło. pozdrawiam