Witam Wszystkich!
Wszystko zaczeło się pół roku temu, gdy po upalnym dniu spędzonym nad wodą trafiłam na izbę przyjęć z objawami duszności, drętwieniem rąk, uczuciem gorąca w klatce piersiowej, z ogólnym osłabieniem. Czułam sie bezsilna i jak bym miała connajmiej zaraz umrzeć. Początkowo stwierdzono, że było to odwodnienie. Ale sprawa zaczeła nabierać inny tor gdy po dwóch tygodnia znów trafiłam na izbę przyjęć z tymi samymi objawami. Poraz kolejny dostałam kroplówke (sól fizjologiczną) oraz hydroksyzynę. Mało tego po tygodniu była moja kolejna wizyta na pogotowiu i po tym trzecim razie kazano mi zgłosić się do psychiatry ponieważ są to objawy nericy. Był to dla mnie wielki szok. Nie mogłam się z tym pogodzić i za wszelką cene próbowałam doszukać się innej choroby. Robiłam różne badania, odwiedziłam neurologa, interniste, robiłam eeg głowy, leżałam w szpitalu na oddziale endokrynologicznum, ale i tak nic nie stwierdzono. Byłam już w takim stanie, że nie pozostało mi nic innego tylko pójść do psychiarty. Lekarz nie okreslił jednoznacznie,że mam nerwice ale przepisał mi leki psychotropowe na dzien i na noc, które biorę już czwarty miesiąc. Objawy, z którymi trafiałam za każdym razem na pogotowie minęły, ale czasem pojawia mi się odczucie lęku i zarazem rozdrażnienie lub coś w tym stylu, ciężko mi to opisać.
Dlatego zwracam się do Was abyście napisali jak radzić sobie z tą chorobą choć szczerze mam cichą nadzieję, że jednak to nie jest nerwica, może mi wmówiono tę chorobę albo już sama niewiem.....? a jeśli to jest ta choroba to czy lepsze jest leczenie farmaceutyczne czy może terapia psychologiczna????