Witam, kolejny nowy dołącza stety niestety... ;)
Chociaz jestem w miare wytrwały to ogarniecie całego tego wątku od poczatku wydaje sie prawie niemozliwoscia :D
Mi na dobra sprawe nic nie stwierdzili jeszcze, mam wrazenie ze moj lekarz odgania ode mnie pomysl nerwicy, zebym sie... nie przejmowal? Bo w sumie nerwica to wmawianie sobie chorob. ;)
A mi z kolei zaczelo sie w marcu kiedy (jakby tak troche lepiej pomyslec) mialem meganerwowy okres na 1 roku studiow na poli i prawie odpadlem, bo to byl dla mnie czas wiecznych problemow z migdalkami i nieobecnosciami na zajeciach.
Pamietam ze bedac sennym zrobilem sobie mocną kawe i majac przerwe w nauce gralem przez internet w pokera z kolega (nie, nie na kase). Przegralem, wkurzylem sie i... nagle jakby przechylenie sie obrazu o 30 stopni i puls ze 160 ;) Wyladowalem na pogotowiu gdzie powiedzieli mi ze (przy cisnieniu 160/95) przesadzilem z kawą ;)
No i od tego momentu sie zaczelo: jeszcze pare wizyt na pogotowiu (oczywiscie w nocy) i ciagle odwiedzanie internisty. Bylem przekonany ze to serce i ze to cos niebezpiecznego. Ale coz, badania na tarczyce i morfologia w porzadku, ekg w porzadku USG w porzadku.
I tak mija juz prawie 9 miesiecy. Co ciekawe:
Napady szybkiego pulsu juz nie wystepuja praktycznie, jakims cudem sobie wytlumaczylem, ze to nie serducho (dzieki dobremu kardiologowi), cisnienie tez sie w miare unormowalo. Lekki bezsens zycia, ktory mi towarzyszyl rowniez zniknal. Co mi wiec dolega? Od tygodnia bezsenność. Chodze spać o... uwaga: 7 rano! Zawsze chodzilem pozno spac (2-3) ale z dnia na dzien nagle w ogole spac nie moge. A jak juz prawie usypiam i pojawia sie moment w ktorym czuje ze zaraz zasne to nagle pojawia sie niekontrolowane uczucie leku, ktore mnie rozbudza. Nie zrywam sie jednak juz z lozka, bo mnie to juz nawet nie denerwuje. Umiem opanowac emocje. Ale w okolicach serca uczucie jakbym za chwile mature ustna z polskiego mial zdawac. Zle patrzenie i zawroty glowy ( a raczej wrazenie niestabilnosci otoczenia) to juz standard. Tak samo drzenie ciała, uczucie kg worka na klatce piersiowej i sluchanie serca.
Leki? Na poczatku na serce propranolol tak zebym nie swirowal a potem jakis podobny, slabszy o opoznionym uwalnianiu. Nervosol i podobne ziolka+melisa oraz magnez z b6. Czasami z *lewego* zrodla (od babci ;) ) coaxil. Co ciekawe wzialem lacznie z 15 tabletek przez 2 miesiace i zniknely mi objawy depresyjne (bezsensu zycia etc.). Tabletka chyba zadzialala bardziej jak skuteczne placibo. Na stany lekowe, ktore mi towarzysza dostalem ostatnio hydroxyzine, ktora jedyne co robi to wlasciwie zamula mnie. Ale i tak nie moge spac bo... *boje sie spac w nocy*. Idiotyczne? A jestem dosc zmeczony.
Z tej wiekszej czesci postow, ktore czytalem nie zauwazylem zbyt wielu postow na temat tej bezsennosci. Ma ktos z Was az tak? Aha, oczywiscie spanie w dzien to praktycznie luzik, a jak zasne juz o tej 7 rano to moge spac do 15.
Zastanawiam sie co mam zrobic teraz. Ostatni raz kompleksowe badania mialem robione w kwietniu ( 1 napad w marcu). Powinienem je zrobic jeszcze raz i dopiero wtedy isc do neurogola*psychologa*psychiatry? Czy dac sobie spokoj, skoro wtedy badania byly ok?
Hawk - tez tak mialem. Ale sie w koncu wnerwilem bo zawsze lubilem trenowac sztuki walki a po nich i w czasie ich trwania wsluchiwalem sie w siebie. W koncu zaczalem cwiczyc jeszcze wiecej lejac na objawy i... przeszlo w wiekszosci. Teraz znowu nie mam przez studia czasu, wiec objawy wrocily. Ale jesli to nerwica to pomysl o sporcie jak o tabletce na zwalczanie jej ;)
Ps: Co do kaca - dopiero stad sie dowiedzialem ze nie jestem sam. Raz prawie z kolega poszedlem na pogotowie po imprezie, bo czulem ze *odlece zaraz*. Sam kac byl lagodny, ale w polaczeniu z moimi stanami lekowymi sprawil ze mialem juz kilka razy praktycznie dzien po imprezie wyjety z zyciorysu.