Skocz do zawartości
kardiolo.pl

mb49

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez mb49

  1. mb49

    Nerwica - czy na pewno?

    Do AGULA- serdeczne dzieki, ale w tym najwiekszy jest ambaras żeby .....Mam jednak nadzieję, że mąż po ostatniej rozmowie weźmie sobie do serca, że musi leczyc nie serce i wszystko inne, a bardziej psychikę. Tym bardziej, że zaczyna zauważac kres mojej cierpliwości. Co do rozmów to niestety tak poukładałam stosunki w domu, że to ja jestem osobę która nie choruje, nie narzeka, załatwi wszystko za wszystkich...sama nauczyłam swoich bliskich egoizmu. Ciężko teraz spowodowac żeby nagle mąż zaczął się zastanawiac nad tym co mnie męczy, ale popróbuję jeszcze...dzięki.
  2. mb49

    Nerwica - czy na pewno?

    Do:mateusz, dzięki za odpowiedź...uzbroję sie jeszcze w cierpliwośc i liczę na to, że jednak uda mi się zawlec męża do lekarza i to nie od tego serca!
  3. mb49

    Nerwica - czy na pewno?

    Witam!, czytam to forum i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mój mąż cierpi na nerwicę. Od ok. dwóch lat kieszeń w jego spodniach wypchana jest lekami na serce łącznie z nitrogliceryną. Zrobił wszystkie badania, które nie wskazują na to by miał jakieś poważniejsze problemy z sercem, a mimo to ciągle odczuwa bóle. Ciśnieniomierz to przyrząd, z którym się praktycznie nie rozstaje. Teraz zaczęły się diety. Życie staje się horrorem. Mierzenie ciśnienia w nocy nad ranem, po kilkanaście, kilkadziesiąt razy dziennie. Podwyższony puls -piguła, podwyższone ciśnienie- piguła (wcześniej natychmiast wizyta w szpitalu, ale wstyd już było po tych szpitalach jeździć- trzymałam za rączkę, mierzyłam to cholerne ciśnienie, łykał piguły i przechodziło). Skutek tych piguł taki, że raz o mały włos nie dostał zapaści na autostradzie prowadząc samochód. Po dwudziestu pięciu latach małżeństwa mam serdecznie dość. Od roku zresztą konflikty są coraz częstsze, wyprowadzałam się z domu ale wracałam. Nie mam jednak już siły, z drugiej strony ciężko się rozstać po tylu latach, ale z przerażeniem myślę jak będzie wyglądać nasze dalsze życie. Powiedzcie jak wasze rodziny radzą sobie z waszymi problemami. Namawiałam męża na wizytę u psychologa lub psychiatry, ale obiecywał, że pójdzie i na tym się kończyło. Masaże, leki, cudowne diety i rozmowa o tym kto umarł na serce, jakie ma ciśnienie itp, itd to normalka w naszym życiu codzienny. Wydaje mi się, że to typowa hipochondria. Nie mam już siły, ani chyba ochoty spędzić tak reszty życia. Podpowiedzcie coś...
×