Witam!
Moja przygoda z nerwicą serca rozpoczeła się ponad 20 lat temu.A teraz mam 46 lat.Pierwsze objawy pojawiły się w 1987.Przeżyłem szok po odwiedzinach brata w szpitalu.Uczucie osłabienia,fala płynąca od brzucha do serca,nie możność wykonania oddechu,lęk śmiertelny.Wizyta u lekarza *wszystko w porządku*.Rozmawiając w poczekalni z pacjentem pocieszył mnie,że nerwice leczy już 15 lat.Takie objawy miałem 4-5razy do roku.Psychiatra przepisał mi różne specyfiki bez specjalnego efektu.Przez ostatnie kilka lat używałem seroxat,który mi pomagał.Atak nadchodził brałem miesiąc,dwa i miałem na jakiś czas spokój.Teraz po zmianie pracy trafiłem na współpracowników,u których liczyły się tylko docinki,prześmiewki i obgadywanie innych.Atmosfera ciężka.Życie w nerwach i nie pewności.Na początku września tego roku w pracy czuje ze coś sie dzieje ze mną...
I w pewnej chwili przychodzi atak:brak tchu,ciężko oddychać,lęk śmiertelny,itp,itd.
Dawniej takie coś trzymało mnie jeden dzień a tym razem męczyłem się przez tydzień.
Lekarz Ekg wszystkie badania w porządku.Zastrzyki i seroxat przeszło.Po miesiącu lżejszy atak.Znów wszystko w porządku.Lekarz kazał sie leczyć u psychiatry.Zapisałem się i czekam na wizytę... Ewentualnie zmienić pracę....