cześć. dzięki Dorotko za powitanie. teraz wiem że nie jestem sama. ja biorę tylko od czasu do czasu valerin forte i validol. mam też tabletki do ssania gdy zaczynam upiersdliwie kaszleć. byłam kiedyś u pani neurolog, która po wysłuchaniu moich objawów po 5 minutach stwierdziła że mam padaczkę. bez żadnych badań, po prostu jasnowidz. dała mi spod biurka karton tabletek i kazała przyjść za miesiąc. wziełam 3 tanletki. czułam się jak opentana. odstawiłam i więcej do niej nie poszłam. EEG potwierdziło że jest wszytsko ok. mnie najbardziej martwi kaszel. zaczyna się bez przyczyny, potem jest duszenie w klatce, kołatanie serca no i opanowuję już drezcze. z reguły kończyło się to ogromnymi drgawkami, biegunką i czasami wymiotami. Oczywiście miałam przy tym pełno śliny w buzi. Nawet nie chce mi się już chodzić po lekarzach. jak widzę te ich cwaniackie i ignoranckie uśmieszki i zbywanie od razu że top na pewno nerwy. kilka dni temu strasznie mi kpołatało serce i miałam wysokie ciśnienie. podjechałam z mężem na pomoc doraźną. tam Pani doktor z wielką łaską otworzyła drzwi, zmierzyła mnie od góry do dołu. i na dzień dobry pytanie - nie zdenerwowała się pani czymś. ekg wyszło ok, ciśnie lekko podniesione. zaczęła mi mówić żę mam iść do rodzinnego po skierowanie do endokrynologa, bo jest jakiś nowotwór niezłośliwy, który potrafi umiejscowić się w dziwnych miejscach i naciskać na nerwy. wiecie co , nawet ię nie przejęłam. po prostu odpuszczam. może jak będę miała wolne przejdę się do tego lekarza, żeby się upewnić w ich podejściu do pacjenta. Ja boję się być sama w domu wieczorami, boję się wychodzić wieczorami na imprezy, spotkania itp., przeżywam kierowanie samochodem ( mam prawko od niedawna), ale najbardziej boję się tego że może jednak mam jakieś chorubsko a lekarze mi tego nie znaleźli i pomału umieram. całuski dla wszystkich