Skocz do zawartości
kardiolo.pl

R2345

Members
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia R2345

0

Reputacja

  1. U mnie sytuacja jest bardziej skomplikowana. Kiedyś miewałem różne problemy takie jak młodzieżowe tiki nerwowe, wada wymowy (jąkanie), przewlekłe zapalenie skóry głowy, przewlekły alergiczny nieżyt nosa (silna infekcja z bardzo nieświeżym oddechem i stale powiększonymi migdałami, wyleczone zęby, częste mycie i nic), nawet przewlekły brak pieniędzy, w tym małe pożyczki i trudności z ich oddawaniem. Zawsze jednak miałem dobrą kondycję fizyczną, bo zawsze drugi w przełajach w szkole wśród rówieśników. Zawsze brano nas na zawody, rekord na 100 metrów w średniej, siłownie, treningi walk. Ogólnie wiele lat sportu, zawodowo i prywatnie. Serce więc uważam, że zawsze miałem zdrowe. Nigdy niepokojących sygnałów, raz zawróciło mi się w głowie w sklepie przez kilka sekund w wieku do 10 lat. Nie wiem dlaczego Powychodziłem więc ze wszystkiego lub ograniczyłem do minimum. Pokonuję sporadyczne występujące małe nawroty tamtych dolegliwości. Gdy też samodzielnie zacząłem radzić sobie po kolei ze wszystkimi, jacyś obcy ludzie zaczęli mieć do mnie jakieś dziwne urojone problemy, których nie rozumiałem. Obrażali mnie na ulicy. W pracy to już w ogóle dziwaki. Nawet znajomi zaczęli urywać kontakt, niektórzy trochę powariowali. Nie chcę rozpisywać się o realiach i ich zwyczajach. Ja miałem takie, że nie robiłem nikomu krzywdy, nie będę robić i zwyczaje też zawsze miałem inne. Dobra, olałem ich. Przestałem się przejmować, staram się być porządny, wykonywać wszystkie obowiązki itd. Tak naprawdę w końcu czuję, że żyję. Spokojniejszy i normalnie rozmawiam z ludźmi. Ale jest coś znowu nowego z czym nie mogę sobie poradzić i też nie mogę zwrócić się o pomoc. Sytuacja jest skrajna i nikt mi nie uwierzy. Ale zanim ją opiszę dodam, że problem uprzedziły poprzednie następujące: światłowstręt (piekące oczy), uczulenie ponoć na roztocza w kurzu, które skaczą i gryzą np. na odzieży szczególnie na ciepłych ubraniach i też podczas pracy. Dodatkowo przewlekle spuchnięta twarz. Praktycznie zawsze wszystko przechodziło kiedy normalnie się wysypiałem, choć zwykle ciężko było z tymi rzekomymi roztoczami zasnąć, jednak kiedy, już udawało mi się doczekać snu i nie wybudzili mnie sąsiedzi, to właśnie wtedy niewidoczne gryzonie przestawały działać, także po przebudzeniu. Zacząłem rozumieć wagę snu. Wtedy doszły nowe ciężkie problemy: stukanie nad głową w ciągu dnia, w nocy ciszej i w czasie snu przez sąsiadów, wybudzając mnie, ale ten problem nie przeraził mnie tak jak ten: Kiedy jestem w pomieszczeniu zamkniętym najczęściej w mieszkaniu, albo innym przy jakiś ludziach (rzadkość), dopada mnie napad szybkiego i czasem silnego pulsu. Dzieje się to w wielu różnych okolicznościach, czy to pogoda, dobry lub zły humor, samopoczucie, pokarmy, napoje. Więc przyczyny nie poznałem. Niby alkohol, ale nie jest to dla mnie bezpośrednia przyczyna, ponieważ występuje ona wtedy kiedy mam zamknięte okna. Wydaje mi się, że przyczyną jest sen, który jest potrzebny, aby normalniej funkcjonować w życiu. Stąd stwierdziłem, że sąsiedzi nie chcą żebym zasypiał kiedy chcę. Zacząłem więc otwierać okno kiedy tylko wyczuwałem przyśpieszający puls. Odziwo przechodził i zasypiałem. Zimą zakręcałem kaloryfery i spałem w malutkim, zamkniętym pomieszczeniu z uchylonym okienkiem, okryty grubą pościelą i nie było mi zimno, a nawet normalnie ciepło jak to pod pierzyną. Lekki chłodzik na głowie, ale było ok i zatoki też nie powróciły. Na lato się nie nadawała, ale za to latem mieszkanie było wietrzone, więc problemu prawie nie było, okno zawsze musze mieć otwarte latem, kiedy jestem w mieszkaniu od czasu tego poprzedniego mieszkania. W czasie kiedy też nie spałem, jak tylko usłyszałem dźwięk przepływu kaloryfera wyżej u sąsiadów (wada konstrukcji, albo zapowietrzone), zakręcałem swoje. Na chwilę otwierałem okno i zamykałem, bo gdybym tego nie zrobił, to znowu miałbym puls. Nie jest przypadkiem tak, że gaz który jest cieplejszy od temperatury otoczenia idzie do góry, a kiedy jest chłodniejszy opada na dół? Więc rozgrzać oba mieszkania, zakręcić grzejniki górnego mieszkania, otworzyć tam okna, przewietrzyć do zimna, zamknąć, wtedy rozpylić trujący gaz, który opadnie na dno. Może i nie ujawniono w jaki sposób nasze mózgi rozczytują impulsy elektryczne, bo raczej nie jest to kod binarny (01), ale na studiach uczą o wzorze Lorent'a na wyprzedzanie teraźniejszości. Kiedy oba zjawiska zachodzą jednocześnie, można by je było połączyć jakąś trucizną i przewidzieć komuś przyszłość, stąd pewnie sny prorocze, albo zwyczajnie tylko poczytać w myślach. Czujecie się może inwigilowani? Czy możliwe jest, że taki gaz jest ograniczony swoim prawem fizycznym jak Hel, który ma zwyczaj się unosić? Gdyby schłodzić gaz do niższej temperatury, to raczej zwiększyłby swoją objętość, ale czy dalej działał by tak samo? Albo został wychwycony przez jakiś oczyszczacz powietrza, zakupiony u zaufanego producenta i dostawcy. Dobra. Może i jest jak jest. Teraz jestem na innym mieszkaniu i niestety zaś chyba nie dla mnie. Zaś przychodzi zima i nie dość, że ogólnie zimno, to okazuje się, że sąsiedzi zaś pechowi. Nie mam tu takich warunków grzejniczych jak w poprzednim i interesują mnie już dwie sprawy. Czy ten rzekomy gaz, wywołujący nieprawidłową pracę serca i też niepokój o zdrowie, czy to jest jakoś kontrolowane? Czy ma na poważnie za zadanie doprowadzać mnie do śmierci? Możecie to ująć dowolnymi słowami, postawić hipotezy, nie uwierzyć, powiedzieć o tym cokolwiek. A najbardziej interesuje mnie czy są jakieś sprzęty i dadzą radę szybko i skutecznie pochłonić i przefiltrować wszystkie gazy w pomieszczeniu. Tu mam inaczej w okresie zimowym. Nie mogę nie utrzymywać grzejników w określonej temperaturze, a na pewno co chwilę wietrzyć. Wyżej wydaje mi się, że częściej jest zmieniana temperatura niż w poprzednim mieszkaniu i też nie słyszę już jej zmian. Czasem gwałtownie spada, a wtedy już nie daje rady wietrzyć, a gaz pewnie już do góry się nie uniesie, bo pewnie dziwni ludzie okno tam szybko otworzyli i muszę w nim przebywać. Dlatego pytam bo chodzi o moje zdrowie, a mam już swoje lata. Jestem bardzo wierzący, choć już nie byłem w kościele kilka lat. Nie jestem pewien czy tak wygląda życie i polega na walce z nowymi chorobami, a później z ludźmi. Poza tym i tak chcę pożyć jak każdy. Sprawdźcie czy też pomoże wam kombinacja z sąsiedztwem i wasz puls kiedy tak reaguje. Wietrzcie też kiedy puls się dłużej utrzymuje. Może zachowujecie się za głośno a sąsiedzi boją się was i chcą was dopaść inaczej hehe, co wcale nie jest śmieszne. Pozdrawiam
×