Witam:) Walczyłam rok z nerwicą gardła (globus histericus) i dzięki tabletkom przepisanym przez lekarza psychiatrę kula histeryczna pojawia się rzadko. Niestety przez zakrztuszenie wpadłam w nerwicę przełyku. Boję się jeść w obawie przed zakrztuszeniem. Jem głównie zupy kremy, jogurty, budynie, kisiele i czekoladę(czekam aż się rozpuści w ustach)(nie pokarmy stałe). Ciągle staram się sobie wytłumaczyć to, co powiedział mi lekarz:
JEDZENIE NIE JEST CZYNNOŚCIĄ NIEBEZPIECZNĄ
Do zakrztuszenie może dojść podczas niestrożnego jedzenia, kiedy np. napychamy się strasznie, jemy w pośpiechu, a przede wszystkim mówimy. Normalny zdrowy człowiek nawet jak się zakrztusi, to odkrztusi. Dlatego szczególnie narażone są dzieci, które często nie potrafią odkrztusić pokarmu czy tabletki ( witamina C to jest kawał tabletki, więc nic dziwnego, że zatkała drogi oddechowe córki Ewy Błaszczyk, a pomoc nadeszła za późno), źle ją łykają i ludzie z zaburzeniami połykania.
W innym wypadku to jest mało prawdopodobne. Układ oddechowy jest tak zbudowany, że podczas połykania się zamyka i wtedy przechodzi swobodnie do żolądka pokarm.
Mimo, iż jestem tego wszystkiego świadoma to nadal walczę. Jak mam atak to wtedy nie jem, czekam aż przejdzie, a jak to trwa za długo to biorę tabletkę. Schudłam z 5 kg, często nie śpię. Planuję się wybrać do psychoterapeuty, ale nie wiem, czy to coś da. Bo co on mi więcej powie? Jedyne co to po pierwsze zacząć od pokarmów płynnych, a potem na coraz bardziej stałe. Jeść powoli, spokojnie, nie gadać i nic się nie stanie.
Zastanówmy się, ile razy w życiu się zakrztusiliśmy?