Witam wszystkich,
Opiszę swój problem z sercem:
Mam 39 lat, ważę obecnie około 85 kg. Nigdy nie byłem otyły. Aktywny: jazda na rowerze, siłownia, trekking. Od kilku lat mam z sercem coś takiego, że czasami podczas schylania przy gwałtownym ruchu nastepuje częstoskurcz serca. Tętno około 200 (ostatnio zmierzyłem pulsoksymetrem i było 205 uderzeń na minutę) To bardzo szybkie bicie załącza się nagle i od razu wskakuje na taki poziom około 200 uderzeń na minutę. Następnie trwa od około kilkunastu do kilkudziesięciu minut i wskakuje znów w swój prawidłowy rytm. Tak jakby ktoś wlączyl i wyłączył światło. Jednym przełączeniem . Ten częstoskurcz kiedyś występował sporadycznie raz na kilka miesięcy. Obecnie mam go znacznie częściej. Nawet dwa razy na tydzień. Nie mam przy tych napadach żadnych omdleń, zawrotów głowy, problemu z oddychaniem, mocnych bólów w klatce piersiowej. Jednak ten dyskomfort tak szybkiego bicia serca jest odczuwalny i myślę że psychicznie już znacznie słabiej sobie z tym radzę. Bo cały czas o tym myślę. Przy każdym jakims gwałtowniejszym ruchem myślę że zaraz się to wydarzy.
Dodam tylko tyle że obecnie diagnozuje się u lekarzy. Miałem robione kilka razy ekg i raz echo serca. Wszystko prawidłowo. Ostatnio miałem robiony holter 48 h godzin niestety nie miałem tego napadu czestoskurczu. Próbowałem go wywołać aby go zarejestrowac. Niestety jak na złość się nie udało. Ostatnio przy napadzie jechałem na SOR. Jednak tuż przed drzwiami wejściowymi częstoskurcz ustąpił i znów nie mogłem go zarejestrowac. Wiem że to podstawa by mieć go zarejestrowanego.
Jeżeli ktoś z Was ma lub miał podobny problem to proszę napiszcie. Razem zawsze raźniej. Dziękuję.