Witam wszystkich, opiszę swój problem w krótkich zdaniach. Mam 35 lat i moja zła przygoda z sercem zaczęła się w 2019 roku, co skończyło się szpitalem ponieważ prawie dwie doby miałem nie równa prace serca i stwierdzony napadowy blok II stopnia. Lekarze stwierdził że nie mogą mi dać żadnych leków typu beta bloker bo sytuacja się pogorszy i obecnie nie przyjmuje żadnych lekarstw na to oprócz na nadciśnienie i cholesterol. Mam spora nadwagę ok 40 kg tkzw otyłość brzuszną bo reszta ciała jak patyki można powiedzieć. W szpitalu byłem 4 razy, za każdym razem na serce bo sytuację się pogarszały, raz miałem spokój nawet kilka miesięcy z kołataniem ale niestety powraca, tak jak teraz od dwóch tyg zmagam się z tym kołataniem do którego w zasadzie się już przyzwyczaiłem. Ale strasznie utrudnia mi to życie, nie mogę spokojnie przez to funkcjonować, dodatkowo ogarniają mnie potężne nerwy przy tym kołatanie a nie strach, i mam ochotę sam sobie wyciąć to serce. Kardiolodzy nie chcą wszczepić mi stymulatora w tak młodym wieku, walczę z nad waga cały czas, 3 lata temu udało mi się schudnąć 30 kg ale znowu przytyłem, i w szpitalu stwierdzili właśnie ze to od otyłości i bezdechu sennego który miałem w stopniu najcięższym. Bezdech wyleczyłem aparatem CPAP i jest spokój niestety kołatanie i bloki na sercu zostały, nie mam siły już z tym żyć, odbija się to na wszystkim, może ktoś z was miał podobny problem i może udało się komuś go jakoś rozwiązać, bo nie wyobrażam sobie daleszego życia z tym uczuciem jak serce nie równo biję. Całe szczęście jest to może do 20 razy na dziej albo więcej nie cały czas, ale i tak mam już tego dość, chciałbym normalnie żyć, dodam że to mam nabyte i nie wiem jak się tego pozbyc.