Skocz do zawartości
kardiolo.pl

essianna

Members
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez essianna

  1. Zyje z szumami usznymi juz od ponad 2 lat. Zaczelo sie to do zatkanych uszu, w 2 miesiace po covidzie. Wszystko slyszalam, jak ze studni, caly czas miałam to dudnienie. Nie przechodzilo mi to nawet na chwile. Od samego poczatku bylam leczona sterydami. Potem nagle uruchomil sie straszny pisk, wycie podobne do alarmu samochodowego. Nic go nie zagluszało ani prysznic, ani suszarka do wosow. Bylam przez kolejne 2 miesiace leczona przez otolaryngologa na niedrozne trabki sluchowe oczywiscie sterydami, woda morska. Nic to nie dalo. Gdy po kontrolach, mimo ze nadal mi strasznie wylo w uszach, laryngolog stwierdzil, ze trabki już nie sa przytkane i ze to najprawdopodobniej jest uszkodzony nerw sluchowy i tak mi zostanie. Bo to najprawdopodobniej covid mi uszkodzil. Przez ponad 2 lata wydałam ogromne pieniadze na laryngologow, neurologow, fizjoterapeutow, roznych doktorow habilitowanych, zwyczajnych i nadzwyczajnych. Zauwazylam, ze nie cierpia pacjentow z szumami usznymi. Bo nie potrafia nam pomoc. Wizyta zazwyczaj kosztowala 300 zl. A diagnozowanie polegalo na tym, ze mialam prywatne skierowanie do 4 lekarzy z tej samej kliniki na konsultacje. I to nie wazne, ze juz mialam informacje od lekarzy tych specjalizacji... Straszne. Brak zrozumienia i empatii u lekarzy a nawet bliskich. Bo ciezko im zrozumiec, jak straszny jest taki ciagły pisk. Zdesperowana nawet zgodzilam sie na przebicie blon bebenkowych. Ciekawe, ze zrobil mi to lekarz, ktory stwierdzil po badaniu, ze mam drozne trabki... Ale ja bylam pewna, ze mi to pomoze... ale nie pomoglo... Od tamtej pory wyprobowalam srebro, zyworodke, propolis, pierzge, rozne inhalacje i nie wiele mi to pomoglo. Dopiero jak zetknełam sie z czyms co regeneruje caly organizm zaczełam odczuwac poprawe. To dzieki mojemu bratu, ktory choruje na układowe zapalenie naczyn, to choroba autoagresywna. On dostal informacje o tych srodkach. I je stosuje ze swietnymi efektami. Ale ja byłam tak zniechecona, ze nawet na poczatku nie chcialam o tym sluchac, ale gdy sie dowiedzialam, ze to naturalny srodek, ktory regeneruje jelita, a przez to caly organizm, to pomyslalam, ze jak to mi nie pomoze to juz nic... I mam naprawde duza poprawe. Cale szczescie, ze szybko mi sie poprawilo w 1 miesiacu, a potem juz wolniej. Dzisiaj juz mam za soba 8 miesiecy stosowania i jest bardzo dobrze. Na poczatku moje piski ocenilabym na 100 a teraz moze na 1 a w niektore gorsze dni na 2 może 3. Sa dni, ze nic nie slysze. A lekarze w tym neurolodzy, ktorzy nawet nie umieli postawic mi konkretnej diagnozy mowili mi, ze nigdy mi te szumy nie przejda. Dzisiaj juz moge z takim szumem zyc. Nie slysze tego pisku juz przy wlaczonym telewizorze, ani w samochodzie, czy na ulicy... Jest naprawde dobrze. Dlatego radze wszystkim z szumami- nie poddawajcie sie. Nawet nerwy sie regeneruja. Trzeba im tylko pomoc. Chetnie tym, ktorzy chca wiedziec wiecej o mojej historii, odpowiem na maila, bo tu i tak za dlugo sie rozpisalam. W razie czego prosze pisac na annadro180@gmail.com Naprawde postaram się odpisywac na szczere wiadomosci, bo wiem jakie to cierpienie i psychiczny ból żyć z takim strasznym szumem. A jeszcze zapomniałam wspomnieć, że miałam takie strzelanie w uszach, jak kanonada pękających bąbelków. To miałam zawsze przy połykaniu śliny. Mogłam przez ruch szczęki sama ją wywołać. Lekarzom tłumaczyłam, że to tak jak bym włożyła sobie do uszu cukierki strzelające- zozole, tak się się chyba nazywały. Ale lekarzy to nic nie obchodziło... niestety...Teraz to strzelanie mam bardzo rzadko. Kiedyś miałam bardzo często i aż czasami zaczynało mnie w okolicach uszu, żuchwy bolec.
×