Cierpię na napady paniki z depersonalizacją. Myślę że chorowałam od dziecka ale od dwóch lat mam ostre napady paniki. Prawie codziennie mierzę się z lękiem. Wymyślam problemy które nie istnieją. Katastrofizuję i ciągle się boję. Moje dzieciństwo to jedna wielka trauma. Ojciec alkoholik, rodzina wielodzietna. Potem małżeństwo też pomyłka. Boję się odejść od partnera. Boję się że mi odbierze dziecko. Boję się że zostanę sama. Boję się że nigdy nie skończę studiów. Boję się że zawsze moje życie będzie tak wyglądało. Zamykam się w domu. Nie chcę się z nikim przyjaźnić. Mam niską samoocenę. Ciągle czuję się negatywnie nastawiona na otoczenie. Nie potrafię zapomnieć o przeszłości i ciągle się za wszystko obwiniam. Mam wrażenie że sama się oszukuję, ponieważ ukrywam prawdziwe problemy. Boję się krytyki. Nie mam swojego zdania. Czuję się jakbym ugrzęzła w miejscu z którego nie ma wyjścia. Wiecznie się wszystkim przejmuję i wszystko biorę na poważnie. Nerwica i depresja na zmianę. Objadanie się. Psychoterapia nie pomaga. Moja psycholożka, każe mi nie wyolbrzymiać a ja i tak swoje. To trwa już tak długo. Jestem zmęczona tymi stanami, utrudnia mi to życie. Ciągle sobie wmawiam że nałóg partnera to moja wina. Że problemy finansowe to również moja wina. On nie odzywa się do mnie tygodniami. Ciągle się nie dogadujemy. Codziennie kłótnie. Chciałam odejść kilka razy ale nie jestem w stanie zrobić tego dziecku. Pomimo tego ono nadal go kocha. Nie chcę by cierpiała ale mój stan się pogarsza. Cierpię i sama wmawiam sobie że wszystko jest w porządku a jest przeciwnie. Czy są tu kobiety które zmagają się z czymś takim?