Skocz do zawartości
kardiolo.pl

re20

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia re20

0

Reputacja

  1. Witam. Mam 20 lat i odkąd pamiętam, towarzyszy mi ból głowy. Jest on zmienny i przez te wszystkie lata często się zmieniał. Lekarze stwierdzali do tej pory, że to migrena, ale typowych objawów migrenowych nie mam. Dopiero ostatnio, gdy ból stał się już tak silny, że wylądowałam na pogotowiu i musiałam dostać zastrzyk przeciwbólowy, bo nic innego nie skutkowało, lekarz stwierdził, że to jednak nie migrena. Dostałam skierowanie na tomografię, która jednak nic nie wykazała. Biorę różne leki, ale nic nie pomaga. Ból jest następujący - bardzo mocny, występuje w okolicach skroni i z tyłu głowy, często przy tym sztywnieje mi kark i odruchowo wciskam głowę w ramiona. Bardzo ciężko jest mi się skoncentrować na czymkolwiek, myśli mi umykają, mam wrażenie, jakby głowa była bardzo, bardzo ciężka i albo coś ją rozsadzało od środka, albo jakby wbijano mi w nią gwoździe. Byłabym bardzo wdzięczna za jakąś poradę.
  2. Postanowiłam hurtowo wyłożyć dwa problemy za jednym zamachem. Pierwszy to odkrztuszanie dziwnej masy, która prawdopodobnie zalega w płucach. Zaczęło się to trzy lata temu, kiedy ni z tego ni z owego zaczęłam bardzo kaszleć, do tego stopnia, że musiałam kupować rozmaite maści na ból mięśni, bo przez nieustanny kaszel zaczęła boleć mnie cała klatka piersiowa i plecy. Chodziłam do rozmaitych lekarzy i każdy stwierdzał, że przeziębienie (mimo że prócz kaszlu nie miałam innych objawów) i przepisywali mi całe stosy antybiotyków i innych lekarstw. Nie pomagało i w końcu, zniechęcona, odstawiłam wszystko i przestałam chodzić do przychodni i do lekarzy prywatnie. Trwało to rok do momentu, w którym zwymiotowałam czymś dziwnym i twardym. I od tamtego czasu codziennie, bez przerw, mam odruchy wymiotne i pozbywam się dziwnych, twardych kawałków, które są ostre do tego stopnia, że ranią mi gardło i odpluwam to wszystko razem z krwią. Jeszcze później okazało się, że moja przyszywana ciotka miała coś podobnego, lecz do lekarzy chodziła uparcie i stwierdzili u niej astmę. Zaczęli ją leczyć na różne sposoby i w końcu do reszty kobietę zniszczyli, bo diagnoza okazała się zła, nie żadna astma, tylko niewiadomo co, które polega na tym, że ta masa to podobno flegma spływająca do płuc. I tu jest moje pytanie: czy tego można się jakoś pozbyć? Bo codzienne pozbywanie się tego świństwa na zasadzie wymiotów nieźle już mnie męczy, a lekarzy zwyczajnie się boję po tym, jak tę moją ciotkę widzę, jak ledwo zipie, bo ma zniszczone płuca. No i problem numer dwa: gdy jest gorąco i duszno, zwykle przed burzą, czuję się bardzo osłabiona. Niby nic takiego, ale bardzo mi to przeszkadza, bo czuję mocne pulsowanie skroni, jestem ociężała i poruszam się bardzo wolno, a każdy wysiłek kończy się tym, że nie jestem w stanie utrzymać się na nogach, przewracam się i nie mogę wstać. Nigdzie dalej wychodzić sama nie mogę i irytuje mnie to. Byłam u lekarza, ale stwierdził, że to nic i nie powinnam się przejmować. Wszystko bardzo fajnie, ale jak mam się nie przejmować, gdy jadę gdzieś w Polskę i znienacka zrobi się duszno, a ja wtedy padam w jakimś obcym mieście bez zmysłów i Bóg jeden raczy wiedzieć w jakim stanie się obudzę? Nie wiem, czy ma to coś wspólnego z tym, ale mam dość niskie ciśnienie i szybko się męczę. Tak więc byłabym wdzięczna za jakąś radę.
×