Skocz do zawartości
kardiolo.pl

lol907

Members
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lol907

  1. Mój stan ewidentnie się poprawił po 3 tygodniach. Jednak cały czas bywają takie momenty jakby chwilowe jakiegoś lęku? Odczuwam jakiś dziwny niepokój. Chwilę to potrwa, zajmuje się czymś i mija. Poza tym często mnie tak dziwnie boli głowa, boli lekko i to nie przeszkadza, ale ewidentnie to taki jakby napięciowy ból. Jakbym cały czas się czymś denerwował... A nie mam czym... Uważacie że dalej potrzeba czasu i to minie?
  2. Masz rację, że tak bywa. Z tym że po naszym drugim rozstaniu w lutym czułem się jednak inaczej, miałem ochotę na jak najwięcej wyjść i spotkań ze znajomymi, to wtedy usilnie chciałem ustalić wyjazd na wakacje, który odbędzie się już w sobotę. Nakręcałem się na ten wyjazd, szukałem noclegów, atrakcji. A teraz kiedy już jest blisko no to cóż fajnie, że jadę i tyle, nie czuję już tego. Jak gdzieś mam wyjść na jakieś zajecia sportowe, to wychodzę raczej głównie z rozsądku, a nie z faktycznej chęci. Może jednak jakieś uczucia się we mnie nasiliły i teraz dotarło co się stało? A może coś jednak ze mną jest nie tak? Jeśli będzie tak dłużej niż przez najbliższe 2 tygodnie to się zacznę naprawdę obawiać.
  3. Witajcie, Mam ogromny problem i chciałbym się spytać, czy to podchodzi może pod któreś z tutejszych zaburzeń. Nie będę opowiadał całej historii, może coś istotnego pominę, ale to ewentualnie później dopowiem. W styczniu 2018 roku rozpocząłem mój pierwszy poważny związek i w zasadzie trwał on w najlepsze do listopada. W tym czasie czułem się świetnie, mega mi zależało, żeby było wszystko idealnie. Miała to być ta jedyna i właściwie inaczej sobie tego nie wyobrażałem. Ale przez to chyba wytwarzałem sobie mega presję i chyba mój mózg się zmęczył. Potem pojawiły się we mnie pierwsze wątpliwości, jakieś dziwne myśli, że samemu mi jest lepiej itd, wszystko to doprowadziło do pierwszego rozstania w grudniu 2018 roku. Potem w mojej głowie było na przemian, że to nie ta jedyna, a potem powracały te wspaniałe uczucia z pierwszych 10 miesięcy związku, kiedy chciałem, żeby było wszystko idealnie. Udało mi się namówić dziewczynę do powrotu, jednak potem już rzadko kiedy było kolorowo, przez większość czasu towarzyszyły mi raczej natrętne myśli, że to nie to, że trzeba to zakończyć, i mimo prób jakiejś zmiany w sobie odpuściłem i w lutym 2019 roku po 4 tygodniach od powrotu rozstaliśmy się. Poczułem trochę ulgę, ale później pojawiły się uczucia chyba charakterystyczne w momencie rozstania smutek, pustka i żal. Udało mi się wrócić jakoś do codzienności. Jakoś ułożyłem sobie wszystko samemu, ale jednak cały czas ona była w mojej głowie, wciąż nie mogłem się pogodzić, że się to tak skończyło i pod koniec marca się do niej po raz pierwszy odezwałem. Mimo oczywistego uporu z jej strony udało mi się doprowadzić do powrotu po raz kolejny, miała nadzieję, że coś się zmieniło. Mimo, że w mojej głowie działy się różne rzeczy, to działałem wbrew temu i to działało, ona dostrzegła moje starania. Jednak w ostatnim czasie pojawiło się w moich odczuciach zdecydowanie więcej obojętności, w zasadzie czułem się dobrze, ale niekoniecznie czułem ochotę na spotkania i starania. Coraz bardziej odpuszczałem znów, bo nie mogłem przywrócić tej chęci i entuzjazmu do spotkań sprzed listopada, raczej się poddałem temu, bo ile można walczyć bez 100% przekonania i z niewielkimi symptomami. Ona ułatwiła mi zadanie bo ostatnio w czwartek sama stwierdziła, że chyba traci wiarę, że nam się uda, a nie ma ode mnie żadnej gwarancji, a też chce sobie w końcu ułożyć życie. Ja niestety juz nie byłem w stanie zareagować. Przyjąłem, że nie ma co jej już męczyć, trzeba zająć się sobą, wrócić na prostą i może z kimś innym kiedyś uda się coś zbudować. Poczułem znowu ulgę. Postanowiłem już jej nie męczyć i że trzeba zająć się sobą. Aż gdzieś tak od wczoraj męczą mnie jakieś natrętne myśli sam nie wiem czemu i czego dotyczą. Po prostu czuję jakiś dziwny ścisk w głowie. Nie jestem do końca przekonany czy tak ten pierwszy moment po rozstaniu powinien wyglądać. Powinien być smutek, żal, może jakieś wspomnienia, a nie jakieś myśli nie wiadomo czego dotyczące. Nie wiem co to jest i czy to po prostu w końcu minie za jakiś czas? Czy faktycznie ze mną jest jakiś głębszy problem i pozbycie się jednego problemu może powodować kolejne?
×