Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Ola6

Members
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ola6

  1. Cześć Dziewczyny (i nie tylko), Ja również miałam epizody nerwicowe. Czasem nerwica znów do mnie przychodzi. Zaczęło się od poważnych problemów ze zdrowiem, potem jedna operacja. Chwila oddechu i wykryli mi nowotwora pęcherza. Wszystko się dobrze skończyło, ale potem zaczęły się problemy z sercem. Myślałam, że znów nerwica, a tu bach! arytmia i skierowanie na zabieg ablacji, ale dopiero za półtora roku... Podczas mojego pierwszego ataku nerwicy nie wiedziałam co się dzieje i zadzwoniłam na infolinię. Odebrała miła pani psycholog, trochę porozmawiałyśmy. Do tej pory ją pamiętam, bo potem nigdy już nie trafiłam na tak niesamowitą osobę w zawodzie psychologa. Po pierwsze powiedziała mi, że jestem niezwykle wrażliwą dziewczyną. I Wy też jesteście, bo nerwica nie dotyka ludzi, którzy nie mają skrupułów i innych traktują przedmiotowo. Po drugie powiedziała mi, że śmierć przyjdzie do każdego z nas. Możecie do tego dorobić sobie jakiś głębszy sens i może wtedy łatwiej jest to zaakceptować. Każdy z nas musi ustąpić miejsca komuś innemu na tym świecie. Ważne jest chyba jednak to, co faktycznie po sobie tu zostawimy. Ja wierzę, że to życie nie jest końcem, a nasze ciało to opakowanie. No i po trzecie i ostatnie, skoro i tak śmierć do nas przyjdzie niezpowiedzianie, to proszę Was - żyjcie teraz! Znajdźcie sposób, aby nie myśleć o śmierci, ale o życiu, bo skoro jesteście, to śmierci nie ma. Miejcie zaufanie, że jeśli coś faktycznie się zdarzy, to ludzie na ulicy, z ambulansu czy lekarze Wam pomogą. I przede wszystkim, są rzeczy, których nigdy nie przewidzimy, bo jakby ktoś wiedział, że się przewróci, to bym sobie usiadł. 😉 I nie warto się tym zadręczać. Ja obecnie jestem w Tajlandii w podróży służbowej. Trochę mnie kosztowało odwagi przyjechanie tutaj z arytmią. Nie zażywam leków poza magnezem, bo przy moim niskim ciśnieniu leki dawały potworne skutki uboczne. Serducho sobie jakoś tu pracuje, w upałach bywa czasem ciężko, czuje się zmęczona, odczuwam kołatania, ale piję dużo wody i myślę sobie wtedy, że przejdzie. Bo do tej pory zawsze przechodziło. A jakby się coś pogorszyło, to pojadę do szpitala i mi tam coś poradzą. I to pomaga. A wtedy mam czas na to, żeby cieszyć się tym, co jest teraz, a nie zastanawiać się nad tym, co będzie. Ja też tak jak Wy chcę żyć, mam świetną 16 miesięczną córeczkę i wiem, że jeśliby mnie zabrakło, to będzie to dla niej ogromna, nie do nadrobienia strata. Chcę jej dać tonę miłości i wychować na świetną kobietę. Szanuję swoje zdrowie, ale staram się przekraczać bariery, rówież te w mojej głowie - dla siebie, dla mojej córy i dla moich Najbliższych. Myślę, że psychioterapia jest dobrą pomocą w nerwicy. Ja nie uczęszczałam, ale jak tylko w moim życiu zrobi się luźniej, to się wybiorę nawet jeśli nerwicy nie będzie. Po to, żeby poznać siebie lepiej i być siebie bardziej świadomą. Znajdźcie sobie równiez jakąś osobę wpierającą - małżonka/ę, partnera/kę, przyjaciela. Mnie bardzo mąż pomaga, kiedy jestem zmęczona, a zmęczenie często rzutuje na moje postrzeganie rzeczywistości i lęki, masuje mi głowę, albo stopy i taki 15 minutowy relaks nastawia mnie na właściwe tory. Z całego serca życzę Wam, abyście żyli pełnią życia i w zdrowiu!
  2. Dziękuję! Ja nie rozumiem tej arytmii. Może mi ktoś to wytłumaczy. Przez cały czas chodzenia z Holterem czułam się w miarę dobrze, moze trochę taka senna i przymulona i akurat to były godziny, kiedy włączały mi się ciągi arytmii. Są takie dni, a nawet tygodnie, gdzie po prostu nic nie czuję, a arytmia jest. Bywa tez tak, że puls mi spada do 45, a ja prawie odpływam... Mąż mi wtedy bada i faktycznie ten puls jest na takim poziomie. Jeśli do tego jeszcze dochodzi nieregularność to w ogóle kosmos i takich sytuacji najbardziej się boję. Teraz siedzę w Bangkoku, upały 40 stopniowe i w zasadzie arytmia odzywa się cały czas. Jestem tu służbowo i nie chciałam z tego wyjazdu zrezygnować, bo nie chce rezygnować z życia. Diagnoza arytmii była dla mnie trudna do zaakceptowania, bo liczyłam na nerwy i przemęczenie, a nie na to. Marzę o drugim dziecku, ale ginekolog się nie zgadza przy takiej arytmii i karze mi przyspieszyć termin ablacji. Nie wiem czy się uda, a juz nie jestem młoda. Pierwszą ciąże przeszłam super, cos tam to serce inaczej pracowało, ale ja naprawdę na to nie zwracałam uwagi, az sie zrobiło faktycznie dużo tej arytmii i zaczęłam tracić równowagę. Czy ablacja jest skuteczna? Czy faktycznie warto? A co jeśli to tylko stres i zrobią mi serce niepotrzebnie? Nie jestem lekarzem i nie wiem jak to działa.
  3. Dzień dobry wszystkim! Od 2014 roku na rutynowych badaniach do pracy zgłaszano mi, że ekg nie wychodzi najlepiej, ale szczerze mówiąc niewiele z tym robiłam, bo czułam się dobrze, uprawiałam sport i jestem w miarę młoda, więc o chorobach nie myślę. Po dwóch latach pojawiały się czasem takie dziwne chwilowe lęki, więc założyłam, że to raczej nerwica tudzież inne przepracowanie. Ograniczyłam nadgodzinową pracę, dodałam jeszcze więcej ruchu do życiorysu plus zawsze w ciągu dnia starałam się znaleźć chwilę na wyciszenie, i przeszło. W trakcie ciąży kilka razy serce mi mocno dokuczyło, ale znowu myślałam, że to może upały, zmęczenie... Pracowałam aż do samego porodu, który niestety zakończył się cc z komplikacjami. Po dwóch miesiącach wykryli mi raka pęcherza, zoperowali i na szczęście ponoć to był fałszywy alarm. Ale co się najadłam stresu, to moje. I wtedy odezwało się serce mocniej. Znów myślałam, że to nerwy, przyszło lato, dużo się ruszałam, było pozytywnie. Na jesieni zaczęło się robić nieciekawie - zmęczenie, zawroty głowy przy zmianie pozycji (mam niskie ciśnienie), dziwne bulgotanie w sercu. Kilka razy byłam bliska omdlenia, więc wreszcie się wybrałam do lekarza POZ. Zrobili mi EKG i wyszła arytmia. Poszłam prywatnie do kardiologa, który się tym zajmuje na codzień i wykonuje ablacje i potwierdził arytmię komorową (bigeminia, trigeminia, około 10000 nieprawidłowych skurczy w ciągu doby wyszło na Holterze). Próbowałam z concorem, ale z powodu niskiego ciśnienia efekty uboczne były gorsze niż arytmia. Tarczyca w porządku, elektrolity też. Kardiolog obstawia, że arytmia jest efektem zakażenia paciorkowcem. Mam termin na zabieg ablacji, ale odległy na grudzień 2020 roku. Zresztą sama nie jestem pewna czy chcę się w to ładować. I teraz moje pytanie jest takie: czy arytmia mojego typu może być spowodowana nerwami, przemęczeniem (mam małe dziecko i wciąż budzi mnie kilka razy w nocy, plus mam obciążającą pracę)? Czy zmiana stylu życia może zmniejszyć arytmię? Obecnie uprawiam mało sportu, bo nie mam na niego czasu, ale jeśli tylko to mogłoby pomóc, to znajdę ten czas. Artymia ostatnio mocno mi dokucza, ale staram się żyć i nie skupiać się na tym, chociaż wiadomo, że czasami się boję... mam super córę i chcę patrzec jak dorasta. Zdecydowałam się wyjechać służbowo do Tajlandii na prawie miesiąc. Mam nadzieję, że w szalonych tropikalnych upałach jakoś przetrwam i serce nie będzie mi odstawiać fochów. No i mam nadzieję, że to przeżyję. 😉 Ktoś poradził sobie z arytmią po swojemu? Proszę mnie nie zrozumieć źle, słucham swojego lekarza, ale również sama chcę wziąć swoje życie i zdrowie w ręce. A jak się nie uda, to spróbuję ablacji. 😉
×