Cześć Dziewczyny (i nie tylko),
Ja również miałam epizody nerwicowe. Czasem nerwica znów do mnie przychodzi. Zaczęło się od poważnych problemów ze zdrowiem, potem jedna operacja. Chwila oddechu i wykryli mi nowotwora pęcherza. Wszystko się dobrze skończyło, ale potem zaczęły się problemy z sercem. Myślałam, że znów nerwica, a tu bach! arytmia i skierowanie na zabieg ablacji, ale dopiero za półtora roku... Podczas mojego pierwszego ataku nerwicy nie wiedziałam co się dzieje i zadzwoniłam na infolinię. Odebrała miła pani psycholog, trochę porozmawiałyśmy. Do tej pory ją pamiętam, bo potem nigdy już nie trafiłam na tak niesamowitą osobę w zawodzie psychologa. Po pierwsze powiedziała mi, że jestem niezwykle wrażliwą dziewczyną. I Wy też jesteście, bo nerwica nie dotyka ludzi, którzy nie mają skrupułów i innych traktują przedmiotowo. Po drugie powiedziała mi, że śmierć przyjdzie do każdego z nas. Możecie do tego dorobić sobie jakiś głębszy sens i może wtedy łatwiej jest to zaakceptować. Każdy z nas musi ustąpić miejsca komuś innemu na tym świecie. Ważne jest chyba jednak to, co faktycznie po sobie tu zostawimy. Ja wierzę, że to życie nie jest końcem, a nasze ciało to opakowanie. No i po trzecie i ostatnie, skoro i tak śmierć do nas przyjdzie niezpowiedzianie, to proszę Was - żyjcie teraz! Znajdźcie sposób, aby nie myśleć o śmierci, ale o życiu, bo skoro jesteście, to śmierci nie ma. Miejcie zaufanie, że jeśli coś faktycznie się zdarzy, to ludzie na ulicy, z ambulansu czy lekarze Wam pomogą. I przede wszystkim, są rzeczy, których nigdy nie przewidzimy, bo jakby ktoś wiedział, że się przewróci, to bym sobie usiadł. 😉 I nie warto się tym zadręczać. Ja obecnie jestem w Tajlandii w podróży służbowej. Trochę mnie kosztowało odwagi przyjechanie tutaj z arytmią. Nie zażywam leków poza magnezem, bo przy moim niskim ciśnieniu leki dawały potworne skutki uboczne. Serducho sobie jakoś tu pracuje, w upałach bywa czasem ciężko, czuje się zmęczona, odczuwam kołatania, ale piję dużo wody i myślę sobie wtedy, że przejdzie. Bo do tej pory zawsze przechodziło. A jakby się coś pogorszyło, to pojadę do szpitala i mi tam coś poradzą. I to pomaga. A wtedy mam czas na to, żeby cieszyć się tym, co jest teraz, a nie zastanawiać się nad tym, co będzie. Ja też tak jak Wy chcę żyć, mam świetną 16 miesięczną córeczkę i wiem, że jeśliby mnie zabrakło, to będzie to dla niej ogromna, nie do nadrobienia strata. Chcę jej dać tonę miłości i wychować na świetną kobietę. Szanuję swoje zdrowie, ale staram się przekraczać bariery, rówież te w mojej głowie - dla siebie, dla mojej córy i dla moich Najbliższych. Myślę, że psychioterapia jest dobrą pomocą w nerwicy. Ja nie uczęszczałam, ale jak tylko w moim życiu zrobi się luźniej, to się wybiorę nawet jeśli nerwicy nie będzie. Po to, żeby poznać siebie lepiej i być siebie bardziej świadomą. Znajdźcie sobie równiez jakąś osobę wpierającą - małżonka/ę, partnera/kę, przyjaciela. Mnie bardzo mąż pomaga, kiedy jestem zmęczona, a zmęczenie często rzutuje na moje postrzeganie rzeczywistości i lęki, masuje mi głowę, albo stopy i taki 15 minutowy relaks nastawia mnie na właściwe tory. Z całego serca życzę Wam, abyście żyli pełnią życia i w zdrowiu!