U mnie nerwica jak to zwykle była uderzyła w to co najcenniejsze dla mnie moja coreczka. Mam natrętne myśli że coś jej zrobie i wogole boje się sama w domu z nią zostawać, a niestety musze bo mąż pracuje. Wszystko przez to że tyle się słyszy różnych historii i matkach krzywdzących własne dzieci. Wiem że nigdy jej nic nie zrobie bo kocham ją nad życie, jest moim uprsgnionym dzieckiem, moim marzeniem, które się spełniło. Te myśli mnie strasznie męczą. Poza chwilami, kiedy jestem zajęta i one też znikają. Mam nadzieje, że szybko minąl a to tylko kolejny epizod nerwicy, ktory pokonam tak jak poprzednie ( umieranie, różne choroby, bóle, myśli ze sobie coś zrobie a to taki paradoks bo dopiero co wcześniej bałam się że umrę he). Kocham swoje życie i swoją rodzinę. Chciała bym miec jeszcze z dwojkę dzieci :) Mam dużo młodszą siostrę ktorą sie zajmowałam odkad miała poł roku, przez rok. Później znslazłam pracę i założyłam własną rodzinę. Opieka nad nia była dla mnie dużo łatwiejsza. Od zawsze kochałam dzieci i dalej kocham, a teraz to mnie spotyka w najszczęśliwszym momęcie mojego życia. Jak PANI dobie daje rade z nerwica opiekować się taką cudowną gromadką?