Witam,
Myślę, że każde z nas tutaj mogłoby napisać książkę, tak o samych objawach, jak i odbiorze przez otoczenie tego co się z nami dzieje, również przez służbę zdrowia. Wędrówka od gabinetu do gabinetu i uczucia upokorzenia na sorze, czy przy zamawianiu karetki znamy chyba wszyscy.
U mnie zaczęło się kilka lat temu od niepokoju w środkach komunikacji miejskiej. Coraz częściej i coraz mocniej, tak, że musiałem wysiadać z tramwaju. Gdy zaczęły się pełne ataki z dusznościami, zawrotami głowy, lękiem, bólami w różnych częściach ciała wiedziałem, że sprawa jest poważna i czas się tym zająć. Powiem tak, osmiomieczna kuracja parogenem dała skutek i na 3 lata temat się zakończył. Od kilku miesięcy niestety nawrót jest niewiarygodny. Zaczęło się od wkręcenia zakrzepicy po operacji i kolejne ataki w pociągach, po dłuższej jeździe. Umarłem parokrotnie. Zaczął się SOR gdzie mam już dobrą historię, od zakrzepicy po skręcenie jądra, którego oczywiście nie było. I znów trochę przerwy, aż do ostatnich wydarzeń. Ataków na taką skalę nie miałem nigdy. Od bólu nogi, która znów wywołała zakrzepicę ( w mojej głowie) po duszności, kaszel z bezbarwną wydzieliną, zwroty głowy i splątanie, po ostatnie silne rzuty z brakiem czucia w nogach i rękach, takiemu napadowi zimna i drgawek, które trwało blisko godzinę z jednoczesną totalną suchością w ustach. Czegoś takiego nie spodziewałem się nigdy. Na koniec lutego idę do psychiatry z kolejnym podejściem. Ratuje mnie zdobyty od neurologa Afobam, który biorę prawie codziennie ze względu na codzienne już ataki. Pomaga średnio.