Witam. Prawdopodobnie taki wątek był już tutaj poruszony, ale moja sytuacja jest dość nietypowa, wiec wolę założyć nowy.
Mam 15 lat. Jakieś pół roku temu na okresowych badaniach w szkole dowiedziałem się, że miałem podwyższone ciśnienie (nie pamiętam dokładnego wyniku), ale czułem się dobrze i nie odczuwałem żadnych nieprzyjemnych objawów (oprócz piszczenia w uszach wieczorami, które początkowo uzasadniałem słuchaniem muzyki na słuchawkach, ale teraz dowiedziałem się, że może to być powodowane wysokim ciśnieniem), więc pomyślałem, że to przez stres (tak pewnie było) i nie udałem się z tym do lekarza.
Parę miesięcy jednak temu zaczęło mi dokuczać szybkie bicie serca, więc poszedłem do przychodni i dostałem tabletki ziołowe na uspokojenie i problem zniknął (raczej nie przez tabletki, bo ich nie brałem).
Półtora tygodnia temu w szkole zaczęła mi się lać krew z nosa. Kiedyś było to dla mnie normalne, ale pozbyłem się tej dolegliwości na około pół roku i myślałem, że już nigdy mnie nie spotka. Poszedłem do higienistki, gdzie zostało mi zmierzone ciśnienie i okazało się, że znów jest podwyższone (to było około 150/80). Uzasadniłem je przeziębieniem (katar i ból gardła).Mimo, że dobrze się czułem, postanowiłem udać się z tym do lekarza na następny dzień.
Obudziłem się rano i nie czułem się już tak dobrze. Serce waliło mi jak po maratonie, więc szybko poleciałem do lekarza. W przychodni okazało się jednak, że lekarz, do którego chodzę, nie pracuje w ten dzień. Pojechałem więc do szpitala na sor, gdzie zostało mi zmierzone ciśnienie (było wysokie) i zrobiono mi ekg serca (wynik *dobry*, cokolwiek to znaczy). Pediatra polecił mi zostanie kilku dni na obserwacji, żebym mógł być zbadany.
Na początku pobytu w szpitalu poziom ciśnienia jak i puls były podwyższone, więc nie czułem się zbyt dobrze. Tabletki, które dostawałem pomogły mi jednak i kilka dni później nie odczuwałem już tak mocnego bicia serca, a ciśnienie unormowało się. W międzyczasie przeszedłem kilka badań ekg i badanie holter (wynik *dobry*), pobrano także mocz i krew (wszytko w normie). Lekarze podejrzewali u mnie stosowanie używek typu dopalacze i nadmierne zdenerwowanie. Nie muszę chyba dodawać, że gdyby źródłem problemu był stres, trafiłbym do szpitala 3 lata wcześniej (ostatnimi czasy nie przejmuję się szkołą tak, jak kiedyś). Matka oczywiście przyczynę *zdenerwowania* przypisuje siłowni i odżywce białkowej. Nie znalazłem w internecie (polsko- i angielskojęzycznym) żadnych informacji na temat złego wpływu odżywek białkowych na ciśnienie krwi. Na mówiąc już o treningu fizycznym, który każdy wykonuje w mniejszym czy większym stopniu, a który jest *kluczem do zdrowia*. Zrzucanie winy na okazjonalny wysiłek fizyczny mija się z celem.
Wyszedłem ze szpitala z dobrym samopoczuciem, które zniknęło po kilku dniach, ponieważ przestałem zażywać tabletki, które w takim stanie mnie utrzymywały (nikt mi nic nie przepisał). Niestety dolegliwość nie przeszła tak szybko, jak się pojawiła.
Parę dni temu znów zaczęło się szybkie bicie serca. Nie mogę przez nie normalnie funkcjonować, ponieważ natychmiast męczę się najprostszymi czynnościami, które są częścią mojego dnia (np. jazda na rowerze). Wczoraj udałem się do przychodni, gdzie zmierzono mi ciśnienie z wynikiem, o dziwo, 110/70 i przepisano mi hydroksyzynę (to samo, co dostawałem w szpitalu), ale w mniejszej dawce. Dzięki niej serce bije równie szybko, co przedtem, ale dodatkowo jestem jeszcze bardziej zmęczony i chce mi się spać. Teraz problemem nie jest więc ciśnienie, a akcja serca. Chciałbym wiedzieć co mi jest i kiedy przejdzie, bo za dwa dni jadę w góry i nie chciałbym wyłożyć się w połowie trasy na szczyt z zawałem serca. Dziękuję za pomoc.