Witajcie :)
Czytam ten wątek po troszku od kilku miesięcy i właśnie przebrnęłam przez cały. Na ostatnich stronach zaczęłam się obawiać, że jak w końcu dotrę do współczesnych postów, to okaże się, że wątek zgasł, ale na szczęście nie całkiem :)
Czytanie Was ogromnie dużo mi dało przez te kilka miesięcy, przede wszystkim pod kątem radzenia sobie z nerwicą, która również większości z Was towarzyszy przy zaburzeniach rytmu.
Moja historia z arytmią zaczęła się 7 lat temu. przez ok. 3 lata miałam skurcze dodatkowe (w niewielkiej ilości - do ok. 200 na holterze, wszystkie zarejestrowane nadkomorowe) oraz silne tachykardie. Chodziłam po różnych lekarzach szukając przyczyny, kończąc u prof. Walczaka, który zaproponował ablację (choć z tego co czytam - to bardzo dziwne przy tak *skąpych* objawach - budziły jednak one mnóstwo lęków i uprzykrzały mi życie). Było to w 2012 roku - zrobiono mi badanie elektrofizjologiczne, ale ogniska arytmii nie wykryto. To, co było interesujące, to fakt, że po podaniu adrenaliny (nie wiem czy Wy też tak mieliście - aby wyzwolić arytmię?) serce zaczęło walić bardzo szybko, ale zatokowo, i przez kolejne kilka - kilkanaście godzin wciąż nie spadł poniżej 100. Jednak lekarze zupełnie się tym nie przejęli i wypuścili mnie z konkluzją, że mam zdrowe serce i muszę nauczyć się żyć ze skurczami.
No i tak żyłam przez kolejne 4 lata. Czasem coś tam szarpało, czasem biło szybciej, ale nie zwracałam na to uwagi. Aż do momentu, gdy w listopadzie 2016 miałam kolejny atak bardzo szybkiego pulsu, podczas którego wezwałam karetkę. Zabrano mnie do szpitala z racji trzepotania przedsionków i tam stwierdzono silną nadczynność tarczycy (którą kontroluję od wielu lat i przyjmuję leki, ale nagle coś się zmieniło).
Po tygodniu wyszłam, tarczyca już ustabilizowana, ale problemy sercowe wciąż mnie nie opuszczają, choć nie ma już żadnej fizycznej przyczyny. Co najgorsze, do dodatkowych skurczy doszły też jakieś inne dziwne odczucia, nocne wybudzenia z nierówno i szybko bijącym sercem (które po chwili się umiarawia), a nawet kilkusekundowe częstoskurcze, które odczuwam jako bardzo szybki zupełnie inny rytm serca. Nie mam pojęcia co się dzieje i dlaczego (przez kilka lat było dobrze i naprawdę uwierzyłam, że to moja psychika a nie serce była odpowiedzialna za wcześniejsze problemy).
Nie wiem właściwie czego oczekuję po napisaniu na forum, ale czułam potrzebę ujawnienia się, po tym jak przez kilka ostatnich miesięcy Was śledziłam :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.