Cześć wszystkim.
Długo zastanawiałam się nad tym czy tutaj opisać swój przypadek, bo do tej pory to byłam tylko obserwatorem tego forum. Pozwólcie, że przedstawię Wam moja historię i bardzo chciałabym usłyszeć jakieś słowa otuchy i zrozumienia. Nie wiem od czego zacząć, tym bardziej, że niestety nie wiem czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale postaram się od początku. Mam 23 lata. Moja *przygoda* z nerwami zaczęła się kiedy to w wieku 19 lat zaszłam w ciążę z moim obecnym mężem mamy piękną 4-letnia córeczkę. Rok po jej narodzinach zaczęłam panicznie obawiać się kolejnej ciąży (małą urodziłam w 7 miesiącu ciąży). Strach towarzyszył mi tygodniami przez które robiłam po kilka testów ciążowych dziennie, ulga przychodziła po wystąpieniu miesiączki (cały czas przyjmowałam tabletki antykoncepcyjne). Oczywiście podczas podejrzeń miałam również wszystkie objawy ciąży. Istna katorga. Był rok spokoju aż do momentu kiedy pewnego pięknego dnia dostałam ataku migreny, ból głowy był nie do wytrzymania. Zrobiłam serię badań, bo podejrzewałam oczywiście guza mózgu. Tomograf nie wykazał żadnych nieprawidłowości, jednak bóle głowy stały się codziennością, miałam wszystkie inne objawy guza mózgu. Przez bite 4 tygodnie budziłam się i zasypiałam z bólem głowy. Międzyczasie przyjechał mąż z delegacji, zaczął pracować na miejscu, bóle głowy ustąpiły, jakoś zaczęłam funkcjonować i zapomniałam o wszystkim. Po kilku miesiącach zaczął mnie dziwnie boleć brzuch od razu klik-klik w internecie i bach.. rak trzustki znów objawy, znów badania, norma. Kolejne kilka tygodni spokoju. Zaczęłam obmacywać się wszędzie, szukać guzów, zgrubień, paranoja. Kolejny rak tym razem białaczka - bo miałam czerwone kropki na ciele. Morfologia wyszła niby okej. Tak twierdził lekarz, któremu nadal nie wierzyłam i byłam przekonana, że tym razem coś przeoczył i to na pewno białaczka. Jakoś przeszło i znów kilka tygodni spokoju. Po paru miesiącach przyszła kolej na córkę, tym razem u niej doszukalam się objawów białaczki, krew badania, wygląda, ze wszystko okej. Obecnie jestem na etapie raka płuc. Boli mnie bark,mam kaszel (pale fajki), mam jakieś zmiany skórne (brązowe suche plamy w miejscu gdzie mamy tył stanika) myślałam, że to brudne i szorowałam lecz bez skutku, bolą mnie plecy, ręka, szyja.. dosłownie prawie wszystko. Tylko tak jakby mięśnie a nie kości. Mam już totalnie dość wszystkiego, mój mąż już opada z sił, mama twierdzi że znów sobie wymyślam, ja tym razem już sama mam dość i nie chcę iść do lekarza. Powiedzcie mi czy ja kiedyś przestanę i czy możliwe że poraz kolejny coś sobie wkręciłam czy to może być rak płuc, przecież palę papierosy. Błagam pomocy, bo już mnie ledwo widać...