Witam w ten upalny dzień.Tak to prawda, nie można tak szybko się poddawać tylko zmierzyć się z tym co nam przynosi życie.Staram się nie wybiegać z przyszłość, ponieważ jej jeszcze nie ma a przeszłość też juz należy do martwych okresów. Ciężko jest kiedy pojawia się choroba organiczna- w moim przypadku aż dwa ubytki na sercu, wiotka i tętniakowata przegroda serca ale MUSZĘ wierzyć,że lekarze będą w stanie się z tym uporać. Do tego wszystkiego dochodzi nerwica, która potęguje wszystkie objawy i czujemy się jak w powolnym umieraniu. Ile razy bałam się wstać rano z łóżka, ponieważ wiedziałam,że dzień będzie wyglądał tak samo-łykanie powietrza,ucisk w klatce piersiowej, zadyszka, męczenie i kołatania.A tutaj malutkie dzieciątko, praca...Mieszkam narazie u rodziców ponieważ jestesmy z mężem w separacji nieformalnej-po 15, roku małżeństwa,,,Wielka różnica postaw życiowych, relacji w poprzednich rodzinach, wpływ teściowej, niezrozumienie mojego stanu,,,To wszystko spowodowało,że nie mam oparcia tymczasowego w męzu ale kocham go i chcę aby się ułożyło..Tylko nie wiem jak,,,,,,,Poprosiłam aby wynajął dla nas mieszkanie, ponieważ nie chcę wracać do poprzedniego, które było własnością jego rodziny.Wystarczy,że raz teściowa wypomniała ile pomagała i ja uniosłam się ambicją...Wiem,że emocje u nas często biorą górę ale tak juz zostałam skonstruowana i nauczona ,że to mężczyzna bardziej ma starać się o kobietę-żonę i matkę dziecka.i Cały czas ufam,że pokaże kto jest dla Niego najważniejszy, ponieważ w tej chwili też mieszka u mamy,,,,,,Ech........A obydwoje jesteśmy juz dorosłymi osobami.
Mój mąz wyznaje konserweatywne poglądy na życie -dużo pracuje, przychodzi do domu, obiad, komputer , telewizor i spanie,,,,,,Pogubiłam się w tym wszystkim, ponieważ wydaje mi się,że szukał drugiej matki, która będzie westą domowego ogniska.A ja prawie zaraz po śubie dowiedziałam się o ciązy , chorobie serca, cały ten czas nerwowy, kłótliwy, mąż uciekający do matki po awanturach, pretensje teściowej....Po krótce,,,,,,
Pamietajcie jedno-nikt kto nie przeszedł choroby ciała lub duszy nie będzie nas rozumiał Jesteśmy sami dla siebie opoką i sterem.Sami musismy się ratować-mój mąż kiedys powiedział,że ja tak zachowuje się specjalnie aby zwrócić na siebie uwagę a teściowa oznajmiła,ze dużo osob ma problemy sercowe....I co Kochani?Jak przekonac kogos ,że człowiek cierpi........,że nie ma czasami siły brać na swoje barki całego rodzinnego życia, stawiać na stole ciepły obiad, choć wiem,jak to wszystko jest ważne,,,,,Ech....Rozpisałam się ale lepiej duszy......
Sciskam każdego.