sebastian1985

Mam 33 lata i nerwicę od 9tego roku życia, przeboje jakich doznawałem, nie wyczytałem jeszcze na żadnym forum. Po śmierci ojca od 2011 roku przez ponad rok lądowałem na pogotowiu przynajmniej raz na dwa tygodnie, oczywiście z objawami zawału, gdzie wyniki zawsze były dobre a skutecznym lekarstwem okazała się hydroksyzyna, poszedłem do co najmniej 5ciu psychiatrów i dwóch psychologów, szukałem pomocy dosłownie wszędzie. Przepisywano mi leki.z grupy SSRI jak wiadomo na początku zawsze nasilają objawy nerwicy i znowu kończyło się pobytem na pogotowiu, wreszcie udało mi się przetrwać pierwszy miesiąc brania SSRI oczywiście w połączeniu z Alprazolamem bez tego ani rusz i tak przez rok wydawało mi się że funkcjonuję normalnie bo napady lęku. Wtedy zadałem sobie pytanie, jak bardzo muszę miec skopaną głowę, że muszę brać psychotropy żeby normalnie żyć i odstawiłem je z dnia na dzień bez zmniejszania dawli etc. minęło 6 lat bez objawów nerwicy, dzisiaj znowu powróciła ale żadnych psychotropow ani narkotyków na recepte czyli alprazolamu nie biorę, wolę na taki atak wypić sobie.dwa piwka i wiem, że mi przejdzie a każdego następnego dnia nie zadreczac sie tym czy bede mial kolejny atak czy bede mial.kaca ktory wzmozy odczucia lęku, żyje i to jest ważne, nie data kiedy umrę ale to tu i teraz, taki mój przekaz dla wszystkich nerwicowcow, tego nie da sie wyleczyc lekami, narkotykami czy alkoholem wszystkie te rzeczy tylko tlumia objawy nerwicy na jakis czas a ona i tak bedzie wracala tj. u mnie przez cale zycie, trzeba sobie w glowie zdac sprawe z gakytu ze nie my jestemy najwazniejsi na tym swiecie, ludzie umierali przed nami i beda umierali po nas, wiec nie podporzadkowujmy swojego jednego jedynego zycia.ktore trwa tylko chwile obawom kiedy nadejdzie smierc, korzystajcie z życia póki ono jeszcze w Was tętni i tyle, szkoda czasu na to dziadostwo, pozdrawiam i życzę powodzenia wszystkim