Skocz do zawartości
kardiolo.pl

kozar

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia kozar

0

Reputacja

  1. kozar

    Ablacja - kompendium wiedzy

    Cześć fantasia Dla Ciebie, jako pacjenta nie ma to żadnej różnicy. Mówię o odczuwaniu, a nie o skuteczności zabiegu. Bo wiadomo, ze ta jest znacznie większa.Po prostu, przez nacięcie którym wprowadzane są elektrody, wprowadza się także głowice aparatu usg. Nie martw się brzmi to grożnie- głowica. Ale tak naprawdę nie poczujesz, ze przez koszulkę wprowadzają Ci dodatkowy element. Piszesz, ze miałas juz ablację, to wiesz jak to wygląda. Jest parę plusów. Oprócz dokladniejszej diagnostyki- bo nie wszystko widac na echu sprzed zabiegu, nawet jeśli było to echo przezprzełykowe, to jest to dodatkowy element obserwacji Twego serca w czasie zabiegu. Jeśli np masz kłopoty z uzyskaniem dokładnego obrazu Echo / otyłość, choroby płuc, deformacje/ to takie echo najdokladniej pokazuje budowę serca . I najważniejsze. Wewnątrzsercowe echo pomaga szybko wykryć ew skrzepliny, które moga powstać w czasie zabiegu i po ich dokładnym zlokalizowaniu, umożliwic bezpieczne pozbycie sie kłopotu. Na marginesie. Widać, ze masz ablację w dobrze wyposażonym, nowoczesnym ośrodku.
  2. Do dystansa Jeśli nie pomogły Ci 4 *zwykłe* ablacje, pogadaj ze swoim lekarzem, czy nie byłoby warto zrobić ablacji kardiochirurgicznej. Być może, w Twoim przypadku, niepełna skuteczność jest wynikiem trudności w dotarciu do miejsc wymagających grillowania. Kardiolodzy nie są zbyt chętni do *oddawania* swoich pacjentów kardiochirurgom / mimo, że są to tak bliskie specjalizacje/ ale to może być jakieś wyjście. Pomyśl. Ja po 5 ablacjach przezskórnych ciągle miałem napady. Co prawda słabsze i innego typu, ale ciągle b upierdliwe. Ablację kardiochirurgiczną miałem w końcu grudnia ub r i, jak na razie, wszystko jest ok. Dlatego jeszcze raz polecam, to dość drastyczne rozwiązanie.
  3. Tylko ablacja. Zresztą nie możesz wykluczyć, że po ablacji nie będziesz musiał brać leów antyarytmicznych. Pewnie Ci dadzą jakić Sotahexal lub Biosotal. Ale to jest nic w stosunku do amiodaronu / czyli cordarone/. To jest świetny umiarawiacz, zwłaszcza jeśli dają ci go w warunkach szpitalnych, pod monitorem. Umiarowią i spokój. Jeśli jednak miałbys go brac na dłużej- zdecydowanie odradzam. Ja go brałem z krótką przerwą prawie trzy lata i skończyło się kiepsko. Zresztą poczytaj ulotkę. Masz szansę na liczne zwłóknienia / zwłaszcza płuc/ i prawie bankową pokordaronową nadczynność tarczycy. Cordarone ma piekielną dawkę jodu, który przy dłuższym braniu kumuluje sie w organiżmie i powoduje nadczynnośc. Ta z kolei wywołuje /oprócz innych sensacji/ migotanie. I tak znajdziesz sie w błednym kole. Do tego huśtawka nastrojów i leki na nadczynność, które nie będą beż wplywu na wątrobę. Zresztą możesz mieć na przemian nadczynność i niedoczynność, jak ci żle dobiorą leki. Trochę to poćwiczyłem, bo po 4 udanych ablacjach przezskórnych i piątej nieskończczonej musiałem się poddac ablacji kardiochirurgicznej. Cięcie było w grudniu 2007 i jak na razie jest ok, ale biorę 3xdziennie sotahexal. Aha ! jeszcze jedna ważna sprawa. Cordarone może wywołać uczulenie na światło słoneczne, więc unikaj słońca i nie opalaj się.
  4. Co do soku grapefruitowego, to jestartykulik na ten temat na kardiolo.pl link- http://www.kardiolo.pl/grapefruit.htm . Z własnego doświadczenia wiem, że cordarone jest świetnym lekiem antyarytmicznym, jednak trzeba z nim bardzo uważać i nie brać zbyt długo. Może on / ze względu na b dużą zawartość jodu/ spowodować nadczynność tarczycy, czyli w rezultacie- napady migotania!! W ten sposób można się władować w błędne koło.
  5. kozar

    Po ablacji

    Wg opinii kardiologów 40% napadów migotania występuje po spożyciu. Tak oceniając to tylko 40 % do 60. Ale ta czterdziecha wywołana jest tylko jednym czynnikiem.
  6. kozar

    Życie po ablacji

    Samopoczucie miałem ok. Trzeba jednak uważać, bo w tej euforii dobrego samopoczucia, braku migotania i dobrej tolerancji wysiłku fizycznego, można przesadzić i narobić sobie kłopotów. Regułą jest miesięczne zwolnienie i w tym czasie trzeba utrzymywać aktywność fizyczną ale też pamiętać, że w sercu powstało parę blizn po grillowaniu.
  7. Info o mnie masz po kliknieciu na podkreślenie. Jeśli sama sie zarejestrujesz, to można będzie przeczytać wszystkie Twoje posty. Tyle spraw technicznych. Co do liczby ablacji. Niekiedy ze względu na charakter zaburzeń i specyfikę budowy serca 1 ablacja nie wystarczy. Niestety mnie to dotknęło. Po zabiegu, zazwyczaj daje się sercu ok 6 m-cy na *decyzję* jak sie będzie zachowywać. W tym okresie dodatkowe skurcze, czy krótkotrwałe napady, nie powinny zbytnio niepokoić. Co do mojego przypadku, to miałem niewielkie powiekszenie lewego przedsionka jako skutek nadciśnienia. Było ono jednak minimalne. Powiększenie komory i zwiększenie przedsionka-to już wynik zatorowości. Dzięki za mile słowa. Nie wolno sie jednak poddawać kiepskiemu nastrojowi. Jeden z moich lekarzy twierdzi, że swoją chorobę trzeba polubic. Ja jej nigdy nie polubię, ale przyzwyczaiłem sie do jej towarzystwa. Mimo to, postaram sie jej troche podokuczać. Pamietaj ,że nastawienie psychiczne, to znaczna część sukcesu.
  8. Doświadczyłem tylko zatorowości płucnej, ale chba nie o to Ci chodziło? O zwężeniu nie słyszałem/
  9. kozar

    Częstoskurcz - ablacja

    Do Misia Przekłucie przegrody międzyprzedsionkowej, w pewnych warunkach może być dość kłopotliwe. Chodzi tu głównie o budowę anatomiczną serca i *twardość* przegrody. Pomocne jest w tym echo wewnątrzsercowe. O ile wiem nie wszystkie ośrodki dysponują nowoczesnym sprzętem. To, że w Zielonej Górze nie mogą zrobić Ci ablacji nie powinno stanowić podstaw do rezygnacji. Uwierz mi. Przwdziwy *migacz* potrafi dużo znieść, tym bardziej, że szansa na wyleczenie jest duża. Coś chyba poplątałeś z tymi kardiochirurgami. Ablacja z otwarciem klatki, to z moich obserwacji, dość rzadki zabieg. Zazwyczaj taką ablację wykonuje się *przy okazji* operacji kardiochirurgicznych. U Ciebie, prawdopodobnie, potrzeban będzie ablacja przezskórna, tyle że na lepszym sprzęcie i przez bardziej doświadczonego lekarza. Jak by nie było, głowa do góry
  10. kozar

    Po ablacji

    Ok Wiktor. Jak sam napisałeś, ktoś musi robić średnią większą od 1. Daj znać na forum, jak bdzie po 2 próbie. Bo wierzę, że się na nią zdecydujesz.
  11. kozar

    Po ablacji

    Wiktor! Rozumiem Twoje rozgoryczenie, bo po przeczytaniu tylu entuzjastycznych postów nt ablacji, trudno sobie wytłumaczyć, dlaczego akurat u mnie się nie udało.Migotania/trzepotania nie są takie same u wszystkich pacjentów. U każdego przyczyna i skutek są trochę różne. Każdy z nas ma trochę inną budowę anatomiczną, w tym serca. Nasz organizm to nie samochód, przy którego naprawie procedury są powtarzalne. Trochę przynudzam, ale tak jest i po 1 zabiegu nie można się poddawać. Ja byłem wielokrotnie na Banacha i widziałem dziesiątki tych, którym ablacja pomogła. Mnie nie pomogło 5 razy, ale to nie znaczy, że miałbym stracić zaufanie do ekipy z Banacha. Sprawdż, jeśli chcesz gdzie indziej. Jeśli pomoże ci to wytrzymać psychicznie, sprawdż w Aninie, czy na Ochojcu. Spójrz na ranking ośrodków kardiologicznych. Ale najważniejsze- nie poddawaj się. No i poabądż agresji. Stan psychiczny jest w naszej chorobie bardzo ważny. Ja po jednej z ablacji już prawie miałem spokój. Ale nerwy i stres zrobiły swoje. I znowu kicha. Pamiętaj, że dr Kożluk, to nie tylko fachowiec. To także twardy i ambitny facet. Im więcej twój organizm będzie się opierał, tym bardziej będą chcieli Cię wyleczyć. Trzymaj się i więcej optymizmu.
  12. kozar

    Ablacja w CK Anin

    Jeśli Profesor tak powiedział, to naprawdę nie ma się co przejmować. Głowa do góry!
  13. Cześć Dana . Widzę, że piszesz w tym wątku, to trochę się powtórzę. Spróbuj w SPCSK nr 1 w W-wie, może tam są krótsze terminy. Zespół dr Kożluka robi to b dobrze i ma dobry sprzęt i oprogramowanie. Jest to o tyle ważne, że można zrobić lepszą diagnostykę. Np w czasie ablacji echo wewnątrzsercowe.
  14. Cześć Dana Mnie też 2 kardiologów namawiało na utrwalenie migotania, ale wg mnie to bzdura. Jak miałem *ciągi* migotania trwające 2-3 tygodnie, to czułem się jak wypompowany i moja / i tak niewielka wydajność/ fizyczna spadała o 30-40 %. Co prawda po jednym z badań wysiłkowych, po umiarowieniu, napisali mi *bardzo dobra kondycja fizyczna*, ale ja wcale sie tak nie czułem. Może porównanie było do tych co ledwo powłóczą nogami? Nie wiem. Mnie też nieraż było głupio zgłaszać się do szpitala, bo co miałem mówić, że tyle już miałem tych napadów, że nie jestem w stanie policzyć? Wydaje mi się, że o ile nie masz 80 lat, to nie ma co sobie odpuszczać. Chociaż i ten wiek chyba nie jest jakąś przeszkodą, bo miałem *współlokatora* na Banacha, który miał ablację po 70 było ok. Nie wiem, gdzie Ci robili ablację, ale z tego co słyszałem, bardziej popularny jest sposób wprowadzania elektrod przez żyłę lub tętnicę udową. Nie rozumiem ,dlaczego twoja lekarka ci tego nie powiedziała i od razu cię namawia na kapitulację. Tak odczytuję tą radę, bo jedyne osoby, które spotkałem z utrwalonym migotaniem były naprawdę w podeszłym wieku. Poza tym ciągłe łykanie acenocumarolu i rozważanie, czy mimo wszystko nie powstanie jakaś skrzeplina nie bardzo mi odpowiada. Czyli ja bym najpierw spróbował tą drogą, a póżniej ew z pomocą kardiochirurgów. Ja jeszcze nie miałem operacji, wciąż czekam. Nie mogę wic podać jak się udało, ale rokowania są niezłe. Czekam, dyszę przy napadzie i łążę na glinianych nogach. Nie chciałbym, żeby tak miało by miało być na stałe. Luty 2008, to strasznie długo. Spróbuj jakie są terminy w Banacha 1a /Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej Centrum Medyczne Akademii Medycznej/02-097 Warszawa tel.: (22) 599-18-01, 599-18-02, 599-18-03 . Może udałoby Ci się, żeby skonsultował Cię dr Kożluk, który jest wychowankiem tak wychwalanego na naszym forum prof Walczaka. Jeśli masz jakieś pytania, to pisz na mojego maila, który jest na mojej wizytówce na forum. Trzymaj się. Czekam na maila.
  15. kozar

    Częstoskurcz - ablacja

    Ja w samopoczuciu specjalnie nie rozróżniam migotania od trzepotania. Różnica wychodzi na monitorze lub ekg. Martaa, jeśli nie masz zaufania do lekarza, lub nie wywarł na tobie pozytywnego wrażenia, to sie nie zastanawiaj i idż do innego. Ze swojego doświadczenia wiem, ze zaufanie to podstawa, zwłaszcza jak za 1 razem coś nie wyjdzie, lub twoje zaburzenia są tak duże, że ablacja będzie musiała być powtórzona. Poza tym te kilka godzin w bezruchu na stole, z elektrodami w żyle / albo w obu nogach/ trzeba jakoś przetrzymać. Nie jest to spotkanie towarzyskie, ale zawsze fajniej jak lekarz zagada coś miłego, powie jakiś dowcip, czy puści muzyczkę. Przestajesz wtedy myśleć o bólu czy strachu i jakos to się toczy do przodu.
×