Strasznie ciężkie to wszystko. Mam 40 lat i naprawdę udaną rodzinę. Od kilku lat panicznie boje się , że jestem chora na raka. Miałam już raka płuc, piersi, wątroby, żołądka itp., itd.. Za każdym razem jak mnie coś zaboli, zakłuje zaraz mam czarne myśli i prawie jestem pewna że to nowotwór. Badania krwi robię co miesiąc ( wiem, to głupie), przeważnie są idealne, ale np. dziś OB. Wynosi 18 ( reszta w normie) i już szukam sobie miejsca w którym zalągł się skorupiak. W dodatku niedawno w marcu miałam operację piersi ( na szczęście okazało się ze to ropień), ale co się nadenerwowałam to moje. Od wyjścia ze szpitala ( 24 marca) schudłam bez diety i ćwiczeń, jedząc w miarę normalnie prawie 5 kg, co też mnie martwi, bo oczywiście już zdążyłam sobie wygoglować co może powodować nagłe chudnięcie (oczywiście na pewno rak). Jestem smutna, apatyczna, zupełnie straciłam ochotę na sex.. Jestem zła na siebie, że nie potrafię cieszyć się życiem.. najchętniej biegałabym po lekarzach i upewniała się że wszystko jest ok. Mam jakieś kłucia w różnych okolicach ciała i takie jakby przytykanie co jakiś czas w klatce piersiowej ( nie duszności). Czy ktoś jest mi w stanie pokazać ścieżkę, którą powinnam się poruszać? A może to zostawić i samo kiedyś minie? No i od czego to chudnięcie, bo to mnie w tej chwili najbardziej martwi. 