Witam wszystkich.
Ja ze swoją nerwica borykam się już naście lat. Chodziłam na psychoterapię i udało się ją uśpić na tyle ze mogłam normalnie funkcjonować przez dwa lata. Niestety dwa tygodnie temu, wróciła ze zdwojoną siłą. Na początku nie wiedziałam co się dzieje, bo do tej pory miałam nerwice natretnych myśli. A ta zaczęła się skokiem ciśnienia. Przyjechało pogotowie bo wpadłam w panikę. I się zaczęło. Zawroty głowy, uczucie odrealnienia, gorsza ostrość widzenia, ścisk żołądka, mdłości. Doszedł okropny ból prawej ręki i barku. Na początku myślałam że to tarczyca dala znów popis (leczylam niedoczynność która przeszła w nadczynność potem znów niedoczynność i nadczynność i tak w kółko + hashimoto). Porobiłam badania. Hormony ok, morfologia ok, neurolog ok. Endokrynolog który leczy moja tarczyce stwierdził że to nerwica, zresztą jak kolejne badania okazywały się bardzo dobre to sama zaczęłam się domyślać ze wraca nerwica tylko daje inne objawy. Najgorsze są jednak ataki paniki. Miałam dziś rano, masakra. Boje się zostawać sama w domu żeby mnie nie złapał :( zresztą zaczęłam cały czas o tym myśleć ze mnie zaraz złapie. Przeszkadza mi to zająć się codziennymi czynnościami. Ciągły strach. Fajnie ze jesteście :) Może grupowa psychoterapia nam pomoże :) p.s bierzecie jakieś leki?