Witajcie
Ja juz to znam, nachodzi mnie co jakis czas, pierwszy raz, bylam jeszcze nastolatka, to jakos wtedy kiedy opuszczalam dom rodzinny, szukalam wlasnej drogi. Dziecinstwo smutne, oboje rodzicow alkoholicy, nie musze chyba pisac ze dobrze nie bylo. Pamietam jako dziecko trzymalam sie jakos, bo musialam to przetrwac , dlatego dopadło mnie potem, kiedy chcialam stac sie doroslą, a nie wiedzialam jak to sie robi. Pierwsze oznaki nerwicy depresji byly okropne, zupelnie nie wiedzialam o sie ze mna dzieje, jednak bardzo chcialam sie ratowac, gdzies w glebi duszy wiedzialam, ze zycie jest fajne, tylko moja psychika szwankuje. szukalam pomocy, i trafilam tez do psychiatry, jakos nie czulam wtedy ze mi pomaga, dostalam jakies leki, po ktorych bylo mi jeszcze gorzej nie wytlumaczyl ze tak moze byc, nie wrocilam do niego cierpialam latami, 10letni zwiazek toksyczny, wykonczyl mnie i moje dolegliwosci jeszcze bardziej. Potem znowu w desperacji kiedy zwiazek dobiegal konca trafilam do poradni rodzinnej, bylam na terapii DDA, bylo mi b ciezko to zniesc, potrzebowalam lekow. Własnie terapia psychologiczna polaczona z farmakoloterapia pomogły mi, dzwignełam sie, wkoncu, po lekach, moje cialo i umysl odpoczely troche, poczulam ze zycie jest calkiem fajne, zaczelam uczyc sie jak dorosnac, Długo czulam sie dobrze. teraz znowu mnie dopada, mam dziecko, mieszkam w uk, boje sie znowu to wszystko idzie na mnie, bardzo bym chciala to zmienic myslami, jakos zaakceptowac i zyc z tym, ale te dolegliwosci somatyczne robia mnie uposledzona, zachowuje sie jak bym byla leniwa, nie mam sily i ochoty na nic, stalam sie agresywna, leki o wszystko. najbardziej martwie sie o moja corke, nie chce jej skrzywdzic, nie mam wcale cierpliwosci, ona mnie doprowadza do szalu, nie panuje nad nerwami, krzycze i mam ochote jej przywalic, to male dziecko, tak mi z tym zle, ona wyczuwa moja rozregulowanie i jest przy mnie nerwowa, potrzebuje lekow, tak bardzo mi z tym zle ze nie potrafie z tym sama sobie poradzic, potrzebuje pomocy, nie ma nikogo w poblizu kto moze mi pomoc, wszyscy mysla ze dobrze sobie radze, zarabiam pieniadze, opiekuje sie dzieckiem, ale ja juz nie mam sily. To okropna chorowa, kiedy w niej jestem, kaze mi sie wstydzic ze ja mam, bac sie poprosic o pomoc i nie wierzyc ze ktos mi pomoze. Pamietam kiedy wyszlam z tego swiat byl zupelnie inny, nie bylo wstydu i lekow, pamietam cos bardzo waznego, wtedy kiedy czulam sie dobrze po lekach, obiecalam sobie ze nie wazne jak one sa szkodliwe dla zdrowia, jak inni odradzaja i namawiaja na pozytywne myslenie, obiecalam sobie ze kiedy znowu to na mnie przyjdzie siegne po nie aby sie uspokoic, a potem wszystko inne, terapia pozytywne myslenie, relaxsacja bedą mozliwe. Dlatego poprosze o leki, nerwica szkodzi bardziej wg mnie, to nie jest zyce, to takie bycie obok zycia, nie czuje życia,a tak bym chciala czuc. Teraz mam wspanialego dobrego partnera i zdrowa cudna corke, mam prace o ktorej zawsze marzylam, czy to nie powod do szczescia? to wszystko zdobylam, kiedy nerwica spala, ona sie teraz obudzila, dlaczego....?