Witam wszystkich! Jestem tu nowa, wlasnie sie zarejestrowalam. Podgladam forum od dawna, ale dzis po kolejnej kiepskiej nocy postanowilam wreszcie napisac. Otoz mam 34 lata, udane malzenstwo i osmioletniego synka. Jestem wokalistka i pianistka, spiewam w zespole weselnym i eventowym. Przygody z nerwica lekowa wlasciwie zdarzaly mi sie od czasu studiow, gdy to pierwszy raz zrobilo mi sie slabo na wykladach i tak sie przestraszylam, ze nakrecalam sie tym dobre pare miesiecy, ale jakos poradzilam z tym sobie, przeszlo. Pare lat pozniej podjelam prace w chorze Opery w moim miescie i znow nerwica mi pomachala na powitanie-trzesiawka i rozdygotanie na scenie, atak paniki, gdy po prostu zwialam z proby, bo myslalam, ze nie wytrzymam. Bardzo schudlam, bo nie moglam jesc.I tak to trwalo, gdy byly w pracy spokojniejsze okresy bylo ok. Tylko pojawial sie jakis stres i ja juz sie spinalam. Po 2 latach pracy zaszlam w upragniona ciaze, urodzilam syna i znow zostalam z tym wszystkim sama. Maz caly dzien w pracy ( ktos musial, to naturalne ), ale za duzo pomocy od rodzicow czy znajomych nie otrzymalam, a moze tez zbyt wiele oczekiwalam. W kazdym badz razie tez dalam rade. Ale do sedna. W zadnym z tych przypadkow nigdy nie mialam problemow ze snem!!! Sen to zawsze byla najwspanialsza rzecz, odpoczynek, relax, glowa do poduszki i mnie nie ma. Az teraz w czasie Swiat Bozego Narodzenia i krotko po nich mielismy duzo wesel i innych imprez do zagrania. Wiadomo, nocki zarwane, czasem 2, 3 pod rzad, a jeszcze z moim wiecznym katarem bylam uzalezniona od kropli Xylometaxolin, lykalam tez Cirrus z pseudoefedryna (od stycznia odstawilam, nie truje sie ju
z niczym takim)
, nie zdajac sobie sprawy co to moze spowodowac, do tego pare kaw, red bull i gdy wrocilam nad ranem do domu szczesliwa, ze wreszcie odespie dostalam takiej tachykardii i cisnienia, ze spanikowalam! Oczywiscie o zasnieciu nie bylo mowy! Zaczelam sie tym strasznie martwic i w rezultacie tak sie nakrecilam, ze nie spalam kolejne 2 noce. W koncu wyladowalam na dyzurze z b. wysokim pulsem i cisnieniem. Lekarz dal mi proplanolol i na drugi dzien wyslal do rodzinnej. Ta z kolei przepisala mi hydroksyzyne, ktore rzeczywiscie mnie wyciszyla. W miedzyczasie zaczelam terapie u psychologa i jakos to sie zaczelo normowac. Stwierdzilam, ze sprobuje odstawic te leki, bo kolatan serca juz nie odczuwam i ze snem sie poprawilo. Pierwsza noc byla ok., ale juz kolejne dwie, w tym dzisiejsza-do dupy! I moje pytanie Kochani: czy mozna sie az tak nakrecic strachem, ze nie zasne, ze az sie do nerwicy doprowadzic?! Jestem wrazliwcem, wiem ze mam predyspozycje (jak przeczytaliscie wczesniej) do nakrecania sie, ale czemu tak mnie z tym spaniem lupnelo??! Kochani, czy ktos mial taka sytuacje? Kazdy wpis jest cenny i z gory dziekuje!