Witajcie. Ja też jestem *jednym z tych*. Mam nadzieję, że moja obecność komuś pomoże, Wam lub mnie...
Walczę już kilka lat, z dość długą przerwą na *niezły okres*. Byłem na terapii grupowej i okazało się, że sporo pomogła, choć będąc w niej poprawy żadnej nie widziałem, byłem bardzo sceptycznie nastawiony. Dopiero kilka tygodniu po jej zakończeniu zaczął się okres normalności, pracy, kontaktów z ludźmi. Teraz znów mam gorszy okres. Musiałem zwinąć interes, nie szło, jestem bezrobotny i, co gorsza, bez motywacji...
Z czasem będę pisał więcej, nie wiem po prostu od czego zacząć, wyjdzie wszystko w praniu.
Ktoś tu zacytował lekarza: nerwica potrafi udawać każdą znaną chorobę. Ja ostatnio cierpię na problemy gastro. USG wszystkiego zrobione - ok, gastroskopia - ok, krew - ok, kał - ok, lekarz od początku twierdzi, że nerwicowe, ja nawet po cichu od początku się z nim zgadzałem. Nawet widziałem w oczach jego, że przepisuje mi jakieś leki dla świętego spokoju (tylko nie wiem czy mojego, czy swojego), niegroźne, poprawiające metabolizm, więc ok. No ale zmierzam do tego, że ta cholerna nerwica powoduje, że racjonalne argumenty nie trafiają, a jak już, to na krótko. Gastroskopię miałem wczoraj. Pani doktor wiedziała o moich dolegliwościach, o lęku przed wynikiem. Od razu powiedziała, jak jeszcze rurę miałem w buzi, że wszystko jest ok. Ulga na kilka godzin, nagle trzeźwe myślenie, nawet w ramach nagrody poszedłem do restauracji, zjadłem chętnie, wieczór spokojny, nie ruszały mnie żadne informacje docierające do mnie z tv lub radia (zwykle każda informacja o wypadku budzi we mnie... może nie lęk, ale jakieś obawy, że kiedyś mnie może to spotkać). Wczoraj nic. Wydawało mi się, że skoro zasypiam spokojny to i spokojny się obudzę. Noc była ok, ale dziś od rana - nudności poranne, lęk, brak motywacji...
Na razie kończę, jeszcze będę wracał. Pozdrawiam wszystkich.