No więc zacznijmy od początku.Jakoś rok temu połapałem się że mam nieświeży oddech.W życiu takiego problemu nie miałem.Otóż mam śmierdzący nalot na języku.Myje przód języka zwykłą szczoteczką ale z tyłu mam taką gąbeczke do czyszczenia ale to chyba już większość szczoteczek ma.No więc podpatrywałem objawy kandydozy i jedyny objaw to biały nalot który powraca.Żaden inny objaw nie występuje u mnie.Byłem u dentysty,zęby względnie wyleczone chociaż to było kawałek czasu temu ale nie więcej niż 3 miesiące temu.Problem jest w tym że powoli chyba wpadam w fobię dosłownie kiedyś jak miałem nieświeży oddech to starałem się unikać rozmów jak nie miałem przy sobie gumy.Teraz bez odświeżaczy się z domu nie ruszam i nawet czasami do szkoły wychodzę później jeśli wiem że nie zdąże do sklepu po paczkę gum.Mam też niezrównoważoną diete i nienaturalne pory jedzenia.Mówi się też że można być nieświadomym tego że się ma nieświeży oddech.Ja akurat mam taką przypadłość że czuje w ustach taki niesmak który po zażyciu miętowej gumy znika(ale to chyba poprostu przez smak mięty w ustach który przykrywa ten niesmak).Picie wody nie wpływa na zapach natomiast zjedzenie czegoś na 10 minut zdusza ten zapach ale nie tak że już nic nie czuć ale na takie krótkie dialogi z kolegami pomiędzy ławkami wystarczy.Może ktoś też ma taką przypadłość albo jakieś podejrzenia bo ja już opadam z sił.Myśle jeszcze nad tabletkami z cynkiem które kosztują bodajże 23 złote za 50 tabletek oraz nad kupieniem skrobaczki do języka bo przez odruchy nie czyszcze jego tylniej części.