Witam. Mam 21 lat i od liceum zmagam się z bólami (prawdopodobnie) serca, z badań wyszły jedynie jakieś lekkie bloki serca, a później pani doktor zajęła się wynikami krwi, z których wyszło, że mam problemy z tarczycą. Owszem mam stwierdzoną niedoczynność, ale bóle serca nie ustąpiły, wręcz nasilają się od pewnego czasu. Dochodzą do tego duszności, zawroty głowy i bóle mostka oraz ogólnie klatki piersiowej, a poza tym zmęczenie i przesadna senność. Pani doktor macha ręką i stwierdza jedynie, że to tylko nerwobóle spowodowane stresem... Czy warto jechać z tym do szpitala na jakieś badania, na sor, czy również machnąć ręką bo to rzeczywiście tylko nerwobóle?
Pozdrawiam