
Diana80
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Osiągnięcia Diana80
0
Reputacja
-
Witam się :) Joasiu taki niesforny maluch w wieku Tosi to zupełnie normalne. Trzeba tylko uzbroić się w wielki zapas cierpliwości. To naturalne, że nasz słodki bobasek chce być samodzielny i bywa nieznośny. Z tym nocnym karmieniem to ja bym konsekwentnie dawała małej wodę , za jakiś czas powinna się odzwyczaić, bo skoro dostaje wodę to się nie opłacać będzie nocą wstawać. Mam nadzieję, że wakacje w Zakopanym będą udane. Sama uwielbiam to miasto! Co z tego,. że takie modne i tłoczne, ważne są nasze wspomnienia :) Maniu tatuaż, wow! Mój mąż ma dwa, raz byłam prawie pewna, że sobie zrobię, ale zabrakło mi odwagi. Może na 40 -stkę się zdecyduję? Kto wie ;) Super sprawa. Też mnie ciekawi jaki masz wzór! koniecznie się pochwal :) Michalina wiem, że jest ciężko wybrać morze czy góry. U nas jest o tyle źle, że oboje z mężem kochamy i to góry i wodę. I najchętniej byśmy jechali dwa razy, w dwa różne miejsca:) Ale jak majówka była w Krynicy, to może teraz dla równowagi nasze góry? Julka słodki torcik! U nas będą rządzili marynarze, piłkarze i pewnie takie klimaty, trochę zazdroszczę takiej małej baletnicy w domu:) U nas jutro wielka uroczystość, chrzciny Leona. Wszystko już gotowe,. no prawie. Od 2 tygodni spokój z kolkami, za to nie uwierzycie, wczoraj zobaczyłam,że małemu idzie już ząb! Jestem w szoku, mąż i mama sprawdzili, i faktycznie zaczyna się. A on ma dopiero 4 miesiące. Mam nadzieję,że los nam oszczędzi bolesnego ząbkowania. Niestety Leoś ma problemy z napięciem mięśniowym i chodzę z nim raz w tygodniu na rehabilitację i ćwiczę w domu codziennie. Trochę na początku się buntował, ale ogólnie to widać postępy, zaczął pięknie podnosić główkę. A pani neurolog nas nastraszyła, że motorykę ma 6 tygodniowego dziecka, a miał 3 miesiące. Ale nadganiamy zaległości. Franek znów miał infekcję, akurat piątek, telefon z przedszkola, że ma 37,6 temperatury i narzeka na ból ucha. Znów lekarz, znów Neosine i Ibuprom i rano zupełnie zdrowe dziecko. Umówiłam go do alergologa, bo nie wierzę, żeby co miesiąc miał problem z uszami na tle wirusowym. Raczej stawiam na jakąś alergię. Ale poza tym Franek nie sprawia nam problemów, w przedszkolu miał wspaniały występ na dzień matki, płakałam bez opamiętania :) Jutro zamówiłam sobie znajomą, co mi makijaż zrobi,a co będę sobie żałować, niech Leon zobaczy jaką miał super matkę :) Tort w lodówce, sukienka uprasowana, czekamy na jutro, oby mały spał spokojnie :0
-
Ale miałyście fajną majówkę :) Michalina odpoczynek nad morze, świetna sprawa, nawet jak nie ma upałów, to zupełnie inne powietrze, i można odpocząć :) Mania podziwiam, wyjazd z anginą! Ale często słyszę,że zmiana klimatu jest właśnie w przypadku choroby korzystna i naprawdę pomaga, chociaż wiadomo, sama podróż przez cały kraj to wielkie wyzwanie z bólem gardła. Jak miałam między 10 lat, a 14, to często łapałam anginy, więc ból znam. na szczęście już dawno nie miałam. A wakacji zazdroszczę, nasze góry są takie cudowne! Chociaż w Krynicy byłam też jak Julka, jako dziecko, moja babcia była tam w sanatorium miesiąc i ją rodzice odwiedzili, miałam 7 lat, i niewiele pamiętam, poza tym, że było to deszczowe lato ;) Aż chciałoby się jechać :) Julka ja mam nadzieję,że mój Franek nie będzie chciał tak jechać, nie szaleję za parkami rozrywki :) A teraz z Leosiem to pewnie też bym spacerowała z wózkiem,a chłopaki by mieli zabawę :) No, ale super, że chociaż oderwaliście się od domu. To bardzo ważne, nowe miejsce, ludzie, inny rytm dnia. No i gratuluję udanej komunii. Asiu teraz sezon na te wszystkie rodzinne uroczystości, a to komunie, chrzciny, urodziny, wszystko na świeżym powietrzu :) Ale to bardzo miłe i fajnie spędzić czas z całą rodziną :) My na majówkę byliśmy w domu, trochę za miasto pojechaliśmy, mąż zabrał Franka do kina, raz dziadkowie go wzięli nad morze. Taki spokojny mieliśmy ten czas. Za to w weekend byliśmy na komunii u chrześniaka męża, we Wrocławiu, prawie 400 km, jechaliśmy w nocy. Franek spał, Leon pół drogi spał, drugie pół się bawił. Nie wiadomo było czy pojedziemy,. bo od środy Leon kasłał. Zabrałam go do lekarza, na szczęście to od refluksy, dostaliśmy inne mleko.Ale wyszłam z Leonem od lekarza w piątek, i telefon z przedszkola, by małego odebrać, bo ma stan podgorączkowy i narzeka na ból ucha. Mąż zabrał go do lekarza, ale ten popatrzył w gardło i powiedział,że to sam początek infekcji, dał leki, i mówił,że powinno przejść. Faktycznie, w sobotę obudził się Franek zdrowy. Pomógł Nurofen na noc i duża dawka Neosine. Także mogliśmy jechać. Komunia była piękna, świetny zjazd rodzinny, teściowa była bardzo pomocna. Zamówiłam nam nocleg w hotelu, bo Leon takie koncerty daje, że wolałam nie ryzykować. A dzień po powrót, po obiedzie u rodzinki, szkoda, że nie mogliśmy pochodzić po Wrocławiu, ale nadrobimy. A weekend mam samotny, mąż jutro wieczorem wraca, wyjechał na szkolenie z księgowości, moja mama z nami jest, muszę doglądać biznesu, więc trochę zajmie się chłopcami, mam nadzieję,że Leoś jej nie wymęczy. Niestety, kolki dalej są. Dobrze,że Franek to aniołek, spokojny, grzeczny, uwielbia brata ;) pozdrawiam
-
Witam :) Niestety, poległam na karmieniu Leona naturalnie, ja prawie nic nie jadłam, on i tak miał okropne kolki. Teraz mamy specjalne mleko dla alergików. Czy jest lepiej? W ciągu dnia trochę tak, więcej śpi, za to w nocy dalej płacze. Muszę go karmić co 3 godziny, bo drobinka z niego, ma 3260 gramów, a już ponad 6 tygodni, i z butelki mogę kontrolować ile wypija. No i chyba coś rusza z wagą. Chociaż jakby mniej płakał byłoby super, karmię go o 12, po karmieniu seans płaczu trwa od 30 minut do 1,5 godziny. Dalej kiepsko śpię, ostatnio strasznie pożarłam się z mężem podczas ataku płaczu Leosia. Malutki miał kolkę, nie płakał tylko jak był na rękach i z nim chodziłam, po 1,5 godziny takiego noszenia poprosiłam męża o zmianę, nawet na kwadrans, ale musiałam usiąść, a on mi mówi,że on musi rani wstać i zająć się pracą, i musi się wyspać. A ja siedzę w domu, to jak zaśnie mogę też iść spać. Mówię Wam, Franek był aniołkiem. Leon bardzo dużo płacze, jest niespokojny, męczący. Oczywiście jest słodki i kochany, wszyscy go uwielbiamy, ale mały potrafi nam dość ostro w kość.Co mnie cieszy to Franek, jest spokojny, chociaż od urodzin Leosia mieliśmy już kolejną infekcję Frania, ale zaakceptował brata nawet z tym płaczem i marudzeniem :) Jest spokojny i grzeczny, na szczęście. Nie dokłada nam problemów. Ślicznie chodzi do przedszkola, jak jest w domu to podaje mi pieluszki dla małego, zagaduje, pokazuje zabawki, lubi go przytulać. Na spacerze z dumą prowadzić chce wózek, ogólnie zachwycony jest bratem. Wózek nam się sprawdza, mały w nim mało płacze, więc jak możemy to ruszamy na spacery. A, że pogoda nam sprzyja to często jesteśmy na świeżym powietrzu. Naszą majówkę spędzimy w domu, może jakąś wycieczkę nad morze sobie zrobimy? Z Leonem bałabym się jechać, czekam aż te kolki mu się skończą. Choć pewnie, skończą się kolki, zacznie ząbkować .... Ale nie narzekam, schudłam, ważę tyle co przed ciążą, tylko muszę popracować nad jędrnością tu i tam :) Julka koniecznie daj znać jak było w tej Energylandii, to marzenie Franka i mojego męża! Choć chyba bardziej męża, bo Franek jest przez niego nakręcony. Może latem pojedziemy? Chyba dalekie wakacje dopiero za rok. Korzystajcie z majówki i ze słońca. No i powodzenia w komunijnych przygotowaniach :) Ja po Leonie otwarcie mówię, nie chcę kolejnego dziecka, nie miałabym już cierpliwości na kolejnego noworodka :) Asiu fajnie,że mimo choroby święta udane ;) Cierpiący mąż to dramat, mojego ostatnio ząb bolał, prawie umierał, a co dopiero chory przez 2 tygodnie w domu.... Też zdrówka życzę i korzystajcie z pięknej pogody. Michalina co u Ciebie? Maniu jak tam leci?
-
Witam się, z Leonkiem na brzuchu, a nie w brzuchu :) Ostatnie tygodnie były szalone, ale od początku kochane. Tydzień przed porodem trafiłam do szpitala, to był 36 tydzień, kłopoty z ciśnieniem, było bardzo wysokie i mimo leków ciągle szalało. Jak poszłam na oddział, to ginekolog już salę na cesarkę zamawiał, ale wtedy wszedł mój lekarz - na szczęście miał dyżur tego wieczora, i on mnie zbadał i odesłał na patologię. I tak sobie leżałam 6 dni, i czekałam co dalej. Ciśnienie bywało różne, ale mój lekarz mówił,że mamy czekać do marca. Denerwowałam się dość mocno, bo ani nie chcieli puścić do domu, ani nie rodziłam, tylko czekałam. No i przyzwyczaiłam się, że Leonka zobaczę dopiero w marcu, ale 27 lutego rankiem przyszła położna i pyta się czy chcę dziś rodzić. Myślałam, że żartuje, a ona naprawdę zaprosiła mnie na porodówkę. I tak pod wieczór dostałam kroplówkę z oksytocyną i po niecałych 4 godzinach urodził się Leon. Korzystałam z gazu. i super działanie. Wiadomo, bolało, ale byłam skoncentrowana na porodzie, że nawet nie pamiętałam dzień,że rodziłam. Leon miał 48 cm i 2650 gramów. Malutki, Franek miał 3700 gramów i 57 cm po porodzie, Leoś to po laleczka dla dzieci, taka drobina. Dwa dni spędził na oddziale w takim otwartym inkubatorze, musieli go dogrzać i obserwowali oddech i karmienie. Potem 3 dni byliśmy razem i do domu. Ale ten powrót był trudny, bo Franek dzień po porodzie dostał antybiotyk, lekarz coś w płucach wyczuł, i mąż zajmował się Frankiem,a jak ja i Leon wróciliśmy do domu, to Franek pojechał do mojej mamy na tydzień bo miał okropny kaszel. Jaki jest Leon? No cóż, od początku walczymy z kolkami, jestem wykończona. Karmię małego co dwie godziny, w nocy więc nie udaje mi się złapać snu. Leon bardzo dużo płacze, może dzień, a raczej jedna noc w tygodniu jest ok. Na te jego kolki dostałam zalecenie, zero nabiału, zero jajek, wszystko albo gotowane na parze albo pieczone, bez przypraw, słabe herbatki, nic surowego. Patrzę z taką miną na talerze męża i Franka, że boją się przy mnie jeść ;) Oni jedzą normalnie, a ja gotowanego łososia, albo pierś z indyka z ryżem i duszoną marchewką. I tak non stop. Do tego od porodu Leona nie minął miesiąc, a Franek drugi raz był chory, tydzień spędził z nami w domu, katar, ból gardła. Dopiero teraz idzie do przedszkola, stresuję się jak będzie, na razie daję mu dużo Sambucolu i faszeruję kiełkami, miodem i czosnkiem. I czekam na wiosnę, ładną pogodę i wspólne spacery. Na razie jeszcze nie chodzimy z małym na spacery. Za wietrznie i byle jak. Pewnie w Święta się skusimy na nasz pierwszy spacer, o ile Franio będzie zdrowy. Na razie uwielbia brata, ale on w ogóle lubi dzieci. Podaje mi pieluszki, jak marudzi to go zabawia, nie jest zazdrosny. Dbam by mu co wieczór przeczytać bajkę, razem jemy śniadania i kolacje. Na razie nie ma między Frankiem a Leonem jakiejś rywalizacji, aż jestem zaskoczona. Przez te nocne karmienia i pobudki, malutki cały czas śpi z nami, jestem bardzo wykończona, ale i bardzo, bardzo szczęśliwa. Mam nadzieję,że te kolki mu przejdą jak najszybciej i choć z 5 godzin ciurkiem uda mi się przespać :) Mąż bardzo pomaga, ale wiadomo, ma na głowie firmę, lekarzy Franka, naszą logistykę, też nocami wstaje do małego, dumna z niego jestem ;) Przepraszam,że tak tylko o sobie, ale chciałam zdać Wam relacje. No dobra, mąż robi śniadanie, Leon usnął, od 5 nie spał, więc szybki prysznic i zaczynamy dzień ;)
-
Witajcie :) I co tam u Was? Dopiero co witałam ferie, a tu już po! Zaczynam już nie odliczać tygodni do porodu a dni. A spraw do załatwienia coraz więcej, i lekko panikuję. Przede wszystkim boję się porodu, czy wszystko pójdzie ok. Wybraliśmy szpital, położną, mam nadzieję,że mój lekarz będzie przy mnie tego dnia, chociaż powiem Wam,że ostatnio zaczęłam myśleć czy nie prościej byłoby mieć cesarkę? Ale skoro nie widzą przeciwwskazań, to nie będę się teraz kłócić. Kupiliśmy małemu wózek, wybraliśmy Per Perego Book, ładny, zgrabny, czarny z białymi elementami, przyjemnie wygląda i łatwo prowadzi:) Ale oczywiście wszystko wyjdzie w praniu, na razie wózek stoi w domu i jest ulubioną zabawką Franka, coś czuję,że będziemy toczyć boje kto ma prowadzić wózek na spacerze. Poza tym to jakoś do przodu idziemy. Przez ferie mieliśmy masę pracy w lokalu, chwilami za bardzo się męczyłam i potem żałowałam,że nie korzystam z przywileju odpoczynku :) Na razie kompletuję już wyprawkę do szpitala, muszę być gotowa, to może mnie choć trochę uspokoi :) Ostatnio jestem kłębkiem nerwów i szukam dziury w całym, ale to chyba wina hormonów, mam nadzieję. Mebelki wszystkie poskręcane, muszę uprać i poprasować masę ciuszków, ale moja mama chciała pomóc, to może ją wykorzystam? Czy Wy też w końcówce ciąży, byłyście takie rozchwiane emocjonalnie, ja czasem z sobą nie mogę wytrzymać :) Maniu czas dla siebie jest bardzo ważny. Mam nadzieję,że te wszystkie zdrowotne problemy szybko znikną i będziesz zdrowa i w pełni sił. Gastroskopia, na samo hasło mam dreszcze, chyba też bym robiła tylko w znieczuleni i to pełnym! Spokoju i zdrówka. Co tam u reszty, co tak cicho? pozdrawiam,
-
Witam się feriowo :) U nas bardzo szybko w tym roku mamy ferie, przedszkole Franka zamknięty, a jak wolne, to ruch większy, ale jakoś damy radę. Najgorzej, że ja ostatnio ruszam się jak słoń i tak szybko się męczę, że aż szkoda gadać. I te słodycze, na śniadanie koniecznie naleśniki albo tosty francuskie z miodem, na obiad, leniwe z masą cukru, na kolację sernik, im więcej tym lepiej. Z początku prawie nic nie przytyłam, a teraz już mam 10 kg na plusie. Leoś waży tylko 1600 gramów, czyli reszta to słodycze:) Ale na prawdę, teraz przez miesiąc to chyba z 4 kilogramy nagle mi skoczyły, jak tak dalej pójdzie, to do porodu ze 20 dostanę więcej niż przed ciążą. Ale to taki słodki ciężar. W zeszłym tygodniu mieliśmy usg, był Franek, poznał brata, zafascynowany był, bałam się tej wizyty, ale nie ma czego, Franek ciągle prosi o zdjęcie brata i sobie nawet z nim gada. Także liczę, że się polubią. Byliśmy oglądać wózki, ale mądrzejsza nie jestem, bo zamiast zawęzić wybór, to jeszcze trzy inne modele nas zainteresowały. Także mamy dylemat, ale za to kącik Leosiowy gotowy. Kupiliśmy łóżeczko Chicco Next to, idealnie do nas pasuje, bo jest na kółkach, i ma opcję dostawienia do łóżka rodziców, odpięcia boku i dziecko jest na wyciągnięcie ręki. Jak będzie płakać, bez problemu zabierzemy go do siebie, bez budzenia Frania i kupowania dwóch łóżeczek. Franek wybrał farbę, on ma niebiańską energię, taki niebieski, a Leonowi wybrał biały żagiel, taki szaro-niebiesko-biały, jaśniutki. Dodamy marynarskie dodatki, bo Franek zafascynowany dziadkiem i jego pracą na statkach ostatnio jest zakochany w morzu, a mi też się taki styl podoba. Fajnie nam się udało wydzielić dwie strefy w pokoju, więc mam nadzieję, że na razie chłopcom razem będzie przyjemnie razem. Tylko jeszcze przetrwać w ciąży te ostatnie 8 tygodni i nie zwariować:) Jula nie korzystałam z takiego campingu, przyznaję dopiero teraz sobie o tym poczytałam, fajna opcja, bardzo rodzinna, bo często hotele są niezbyt przyjazne rodzicom, typu jedna dostawka, a jak się jedzie z trójką dzieci? Węgry są świetnym wyborem, nie tak daleko, lubią nas, nie jest za upalnie, a Budapeszt jest wspaniały i na pewno Wam się spodoba. Ja byłam tam co prawda w liceum na wycieczce, taka objazdówka, dwa dni w Wiedniu, dwa w Budapeszcie, ale bardzo miło to wspominam. Ciekawa jestem sama jakie będziesz miała wrażenia po skorzystaniu z tej opcji spędzenia wakacji. Te campingi bardzo ładnie wyglądają, profesjonalnie,a cena bardzo przyjemna dla kieszeni :) Także czekać będę na recenzję i relację z pobytu, a coś na ferie planujecie? Maniu co tam u Ciebie? Joasiu takie dwie małe panienki to potrafią nieźle wymęczyć :) Ja już się boję co będzie z naszymi chłopakami ;) Na wieś niestety nie daliśmy rady dojechać, tylko tyle co z auta było widać, kiedyś latem tam wrócimy. Bardzo bym też chciała Belgię zwiedzić, ale jakoś mi nie po drodze :( Michalina co u Was?
-
Witajcie w nowym roku :) Nasze święta fajne, bardzo fajne, obecnie jem nie za dwoje, a za troje, nadrabiam zaległości, więc rodzina zachwycona, bo wyjadłam chyba każdemu wszystkie resztki, szczególnie ucierpiały krokiety z kapustą mojej mamy. Od teściów fajny prezent dostaliśmy, sporą kopertę na wózek dla Leona, więc to takie prezent dla nas i dla małego od razu. Fajnie, bo teraz te wózki są dość drogie, a tak możemy wybrać nie patrząc jedynie na cenę,a trochę pogrymasić. Ja chciałam trochę lepszy i myślałam nad używanym markowym, ale teraz możemy nowy kupić. Przy Franku kupiliśmy tragiczny wózek, w gondoli się męczyliśmy, a na wersję spacerową musieliśmy wydać naprawdę dużo pieniędzy, więc żadna oszczędność to była ;) Na razie bardzo mi się podoba Mutsy Evo, albo Maxi Cosi Stella, pewnie coś z tego wybierzemy. Sylwester miły, inny od wszystkich, choć krótki, przez podróż autem za dużo wypoczynku nie było. Franek cały Sylwester przespał, 31 grudnia mieliśmy intensywny dzień zwiedzania, poszliśmy na taki późniejszy i pyszny obiad, o 21 byliśmy w pokoju, Franek spał,a my oglądaliśmy miasto z tarasu ;) Sama Holandia przepiękna, takie miasto do zakochania się, mieliśmy mieszkanko nad samym kanałem, piękne widoki. Co mnie zaskoczyło to ich podejście do dzieci, rodzin z dziećmi, Franek wszędzie był traktowany po królewsku. Na minus sama podróż, weszłam w ten etap ciąży, że co godzinę muszę robić siusiu, więc ciągle krzyczałam na męża, a ten się stresował. Franek w 1 stronę większość drogi przespał, w drugą był męczący, bo popsuł się nam tablet gdzie oglądał bajki, więc było gorzej, ale dojechaliśmy szczęśliwie, dziś o 5 rano dojechaliśmy, a jutro nawał pracy :( Maniu święta brzmią sympatycznie, jak jesteś zadowolona z prezentów to idealnie ;) Moja teściowa od męża dostała czajnik i do dziś się dąsa, niby ładny, wymarzony, ale jednak czajnik. Mam nadzieję,że Nowy Rok będzie dla Ciebie przyjemnym czasem spełniania marzeń :) Julka szkoda tego gorszego samopoczucia w święta i choroby synka, ale pewnie sobie odbiliście w Sylwestra rodzinną zabawą :) Cudownego, i rodzinnego roku :) Asiu, Michalinko, Wam też wszystkiego co najlepsze, jak Wasze Święta i Nowy Rok? pozdrawiam
-
I ja przesyłam Wam świąteczno-noworoczne życzenia. Zdrówka, pomyślności, rodzinnego ciepła, pyszności na święta, i od święta też. I oczywiście spełnienia wszystkich marzeń :) U nas Święta będą spokojne. Wigilia z teściami, 1 dzień u mojej mamy, drugiego dnia u mojego taty. Także wszystko w gościach, mąż jedynie chce zrobić popisowy sernik, i upiecze chleb ;)A ja mam jeść i się zachwycać. Prezenty kupione, w tym roku weny nie miałam, i hurtowo kupowałam. Najgorzej było ze świąteczną sukienką, latem jest prościej, wystarczy luźna sukienka, długa spódnica to wszystko luźne fajne,a w normalnych sklepach dla ciężarnych nic się nie znajdzie,a w ciążowych ceny z kosmosu. Ostatecznie trafiłam na całkiem fajną kopertową sukienkę, ale po tygodniu poszukiwań. Trochę zaczynam bać się tego sylwestrowego wyjazdu, czy wszystko pójdzie dobrze, jak dzieci to zniosą? Czy Leonowi podobać się będzie taka jazda w moim brzuchu? Nie wiem czy dobrze zrobiliśmy, ale co ma być to będzie, liczę,że będzie dobrze. Dziewczyny miłego dekorowania, pieczenia, gotowania. Znajdźcie w tym całym szaleństwie czas dla siebie. Udanych prezentów i wspaniałego Nowego Roku, byście były otwarte na wszystkie życiowe okazje. Serdecznie Was ściskam i pozdrawiam z całą rodzinką.
-
Witajcie :) U nas tak smutno się zrobiło, bo zmarł mój dziadek, co prawda nie byliśmy z sobą bardzo blisko, głównie przez to, że dziadek to taki typ, wiecie, 3 braci, dwóch synów, dwójka wnuków i jedna wnuczka, czyli ja. Niezręcznie czuł się w towarzystwie dziewczynki, więc dziadek był długi czas dodatkiem do zdjęć, a ja byłam cała babci. Dopiero jak poszłam na studia to zaczęliśmy toczyć dyskusje, ale nie udało nam się stworzyć jakiejś bardzo, bardzo bliskiej relacji. Ale najważniejsze, mimo 87 lat, do końca był sprawny, i fizycznie i umysłowo. W zasadzie taką śmierć to sama bym chciała, naprawdę,nie chorował, nie męczył się. Ale smutek jest, bo to ostatni przodek, lubił Franka, a on jego. Cieszył się jak jechaliśmy na wieś do niego, chociaż to było tylko 4 razy w roku. Mimo to na pogrzebie strasznie się wzruszyłam i ciągle mi smutno. Moja mama tak mówi, że ktoś odchodzi, by ktoś mógł przyjść i tutaj myślimy o naszym synku.Mój mąż tak zasugerował, że dziadek nazywał się Leon, jego dziadek nazywał się Karol Leon, mój teść też ma na drugie Leon i w ten oto sposób, przekonał mnie, i osiągnął sukces. Nie chciał by mały nazywał się Iwo, będzie Leon. Powoli myślę o prezentach na Święta. Największy problem mam z Frankiem jak zwykle. Dziadkowie go rozpuszczą, a ja nie wiem co mu podarować :) My z mężem już prezent sobie zrobiliśmy. W zasadzie to był pomysł męża, ale szalenie mi się spodobał, otóż Nowy rok powitamy w Amsterdamie. Od nas to 7 godzin jazdy autem, więc spokojnie sobie pojedziemy. Cudem udało mu się zarezerwować nam apartament praktycznie w samym centrum. Nie chcieliśmy hotelu, bo pewnie będą imprezowicze, a my jedziemy z Franiem. Nigdy nie byłam w Amsterdamie, w ogóle w Holandii. Co prawda mąż proponował Grecję, ale bałam się nieco różnicy temperatury, że wrócę zaziębiona, a to niekoniecznie dobre dla kobiety w ciąży. Na razie zaczynam myśleć o wyprawce intensywnie, przeglądam wózki i mam mętlik w głowie, tyle można teraz kupić różnych modeli, że tylko mieć pieniądze i kupować parę sztuk na każdy dzień tygodnia :) Joasiu takie wyjazdy i w ogóle pielęgnowanie czasu we dwoje, jest bardzo ważne. Bo jak dzieci dorosną to może się okazać, że poza dzieckiem rodziców nic nie łączy. Mówię to niestety na przykładzie moich rodziców, jak ja poszłam do liceum to oni się rozwiedli, właśnie przez takie bycie niby razem, a jednak okazało się, że nie mieli poza mną o czym z sobą rozmawiać. Dlatego tak dbam by w moim związku było inaczej. Na pewne kwestie wpływu nie mamy, ale akurat na to już tak i tylko z korzyścią dla Was będą takie wyjazdy i małżeńskie randki :) Pracą się nie ma co tyle przejmować, trzeba zaś działać. Jeżeli nie ma etatu, warto ten etat sobie zorganizować, ten pomysł z tłumaczeniami uważam za świetny. Pomyśl o tym poważnie Asiu, ja już trzymam kciuki :) Michalina cieszę się, że dziewczyny zdrowe :) No i fajna taka metamorfoza, mnie zawsze kusiło by iść do jakiejś stylistki by mi sylwetkę profesjonalnie oceniła i powiedziała co nosić, jakie kolory, jaka fryzura. Kiedyś bardzo chciałam wystąpić w takim programie jak ten Trinny i Susannah ;) Wydawało mi się, że to dla mnie. Może jak dojdę do siebie po ciąży to się zdecyduję na coś takiego? :) Julka nas czekać będzie malowanie u Franka, bo jednak Leonek będzie z nim miał pokój i muszę kąt mu zrobić. U nas w sypialni będzie tylko kołyska na płaczące noce. Myślę nad kolorem. Ale mój mąż to taki marny robotnik, że koniecznie trzeba kogoś zamówić, jakby on to zrobił, to pewnie trwałoby to rok i było od razu do ponownego remontu ;) I jak wyszło? No i jak zdrowie, lepiej? Maniu co u Ciebie? pozdrawiam niedzielnie :)
-
Witajcie :) U nas dobrze, w końcu dobrze. Samopoczucie zdecydowanie lepsze. Nawet mam trochę energii, zaczęłam kompletować wyprawkę dla chłopaka. Na razie myślę nad imieniem Iwo, bardzo mi się podoba. . Lekarka potwierdziła, na 100 % spodziewamy się synka :) W rodzinie wielka radość, wiadomo, najważniejsze by było zdrowe, ale jednak marzyłam o drugim synu. Na razie mąż mówi, że jeżeli zechcę naprawdę nazwać malca Iwo to on mu nie da nazwiska :) Mi się podoba to imię, ale zabijać dla niego nie będę, zobaczę jeszcze co mi się spodoba. A jak nic mi się nie spodoba, to przekonam męża, w końcu to ja 4 miesiące źle się czułam, a nie on, mam więcej do powiedzenia ;) Franek na razie bardzo się cieszy, że będzie bratem. Nawet jak siedzimy w knajpie to informuje klientów, że mam urodzi mu braciszka. Ja mimo tego, że mało jadłam przytyłam, dla mnie już trochę za dużo. Ostatnio nadrabiam jedzeniowe zaległości i niestety widać, widać mocno:) Musiałam kupić sobie płaszczyk na zimę, bo już się nie dopinałam, kupiłam w lumpeksie, całe 22 złote, ale prawie jak nowy. I tak będzie na parę miesięcy, to nie kupować za 300 zł ciążowej kurtki, wolę kupić lepszy wózek dla maluszka. Franka mój tata rozkochał w basenie, teraz trzeba z nim chodzić, najchętniej to on by szedł na naukę pływania codziennie, ale na razie 1-2 razy mamy czas. W każdym razie jest zafascynowany, dzielnie słucha trenera i jest z siebie taki dumny, że aż miło popatrzeć. Tylko najgorzej, że zajęcia są w soboty i niedzielę na 8. 30. Nieludzka pora dla rodziców, ale cóż zrobić, jemu sprawia to olbrzymią frajdę. Asiu ja pewnie bym nie pozwoliła w takim wieku na nocne wyjście do kina. Uważam, że rodzice są od wytyczania granic, a to, że dziecko chce je przekraczać i się złości, to całkowite normalne. Cały okres dorastania to właśnie próby przekraczania granic, i testowania swoich możliwości. I reakcji rodziców. Trzeba dużo cierpliwości, rozmów i po prostu bym powiedziała dziecku, że się boję o nie, i dlatego nie pozwalam na takie wyjścia. Myślę,że Zosia to zrozumie. A niespodzianka od męża świetna, na pewno takie wyjazdy długo i miło się wspomina. Ja osobiście uwielbiam góry i zazdroszczę :) Michalina i jak tam zdrówko? Maniu ja Ciebie rozumiem, nie przepadam za jesienią, szczególnie deszczową i ponurą. Mam już serdecznie dość wiatru i deszczu. Marzę o normalnej pogodzie. W ciąży łatwiej łapie dołki i jestem dużo wrażliwsza na pogodę, więc trzymam kciuki za łaskawą aurę. I mam nadzieję, że dla Ciebie też będzie łaskawa :) Julka jak u Was, mam nadzieję,że zdrówko się Was trzyma? pozdrawiam
-
Witajcie :) Widać pogoda się w całym kraju nam popsuła. W Szczecinie jesień w pełni. Ale u mnie w końcu lepiej. W drugi trymestr wchodzę z lepszym samopoczuciem, co mnie bardzo cieszy . Mniej śpię. to znaczy wróciłam do normy, apetyt mam już normalny, chociaż dalej nie mam ochoty na słodkości, poza sezamkami. Mąż musi kupować po 4 paczki dzień dnia, ale to akurat zdrowo, tak sobie tłumaczę. Zapisałam się na zajęcia dla kobiet w ciąży, takie oddechowe, trochę relaksujących ćwiczeń, i z piłką. Czyli idealne przygotowanie do porodu :) W moim klubie gdzie chodziłam na pilates mają taką ofertę i aż szkoda było nie skorzystać. Pierwsze zajęcia za mną, bardzo przyjemnie było. Franek coś już kojarzy, ostatnio się mnie zapytał jak to jest mieć brata i czy maluch będzie głośny ;) Wiemy, że jak urodzi się dziewczynka to będzie Pola,mąż chce takie imię. Ale ja Wam mówię, że czuję.że to chłopak i ja wybieram imię, dlatego wybrać nie mogę. Ale czasu jeszcze dużo, to coś się wybierze. Dużo osób się dziwi czemu nie chcę koniecznie córki, skoro mam już syna, to będzie parka. Nie to, że nie chcę, ale uważam,że córkę trudniej wychować, tak by była silną, pewną siebie kobietą, bez kompleksów. Może dlatego, że ja taka nie jestem? Chłopcy są chyba prostsi w obsłudze. Ale nie chcemy wiedzieć do porodu chłopak, czy dziewczyna. Wiadomo, zdrowie najważniejsze:) Powoli wkręcam się znów w pracę. Chociaż teściowa najchętniej by mnie zamknęła w pokoju przez całą ciążę i tylko karmiła i dogadzała ;) Asiu ja myślę,że możecie gdzieś wyjechać we dwoje. Dziewczynki z dziadkami mogą spędzić weekend. A Wy nie musicie jechać daleko,ale tak fajnie byłoby się odciąć od codzienności, inaczej spędzić czas, i tylko we dwoje. W końcu to Wasze święto :) Maniu i jak w pracy? W końcu jest spokojniej? Julka jak u Was, zdrówko w pełni wróciło,jak synek i Twoje nerwy? Michalina jak w pracy? Wiesz, że u mnie z energią ostatnio było źle. Ale to nie wiem czy to sama ciąża, jesień czy połączenie ciąży i jesieni? Prognozy są fajne, więc może z udaną pogodą będzie lżej? :) Muszę małego wyszykować,jedzie do mojego taty na pół dnia, mąż w pracy, a ja dziś się relaksuję z koleżanką, wpadnie na ploty:)
-
Julka te owsiki nie brzmią za przyjemnie, ale podobno to dość popularna przypadłość wieku przedszkolnego. U nas mamy na tablicy wypisane informacje co robić jak dziecko zostanie zdiagnozowane i proszą by od razu to zgłaszać by można było działać. Chociaż mam nadzieję, że nie będzie potrzeby tego zgłaszać. Współczuję tego reżimu sanitarnego i rozumiem Twoje nerwy i napięcie. Ale na szczęście to jest uciążliwe, ale przejdzie po leczeniu. Trzymam kciuki by tylko synek chorował, i krótko. Joasiu te jesienne infekcje to nic przyjemnego, dużo, dużo zdrówka dla rodzinki. Maniu ja też bardzo dawno nie byłam w kinie. W ogóle ostatnio nie mogę narzekać na to bym miała nadmiar energii, leżenie w łóżku wychodzi mi najlepiej. :) Na problemy w pracy, najlepszy właśnie jest relaks po pracy. Czas dla siebie, na swoje hobby, na bycie z samym sobą czy z innymi. Ważne by nie myśleć ciągle o obowiązkach. U nas czas ciążowy wolno leci. Jeszcze pół roku, przy Franku wszystko leciało błyskawicznie, teraz jest inaczej. W ciągu dnia jestem ciągle senna, za to coraz później kładę się spać. Nie mogę zasnąć, jak niedawno o 22.30 zasypiałam regularnie, teraz gniotę się do 1- czy 2 w nocy i snu nie ma. A potem jak wstaję to od razu mogłabym znów iść spać. Apetyt raz jest, raz go nie ma. Ciągle czekam na ten ciążowy blask, jak na razie mam nawał pryszczy, wyglądałam jak 20 lat temu, jakbym znów miała 16 lat ;) Mam teraz na tapecie temat spania maluszka. Franek od początku miał swój pokój, też bym chciała by drugie dziecko spało oddzielnie, ale z Frankiem? Syn ma 20 metrowy pokój, malutki pokoik - niecałe 7 metrów to gabinecik, a nasza sypialnia nie jest duża, 11 metrów. W założeniu Franek miał duży pokój by dzielić go z rodzeństwem, ale myślałam,że między dziećmi będzie ze 2 lata różnicy, a wyjdzie 4,5 roku. Jak było u Was? Dzieci spały razem, czy z Wami? Boję się, że maluch będzie przeszkadzał Frankowi, a z drugiej nie chcę rezygnować z gabinetu, ani wyrzucać szafy z sypialni by wstawić łóżeczko? U Franka są dwa okna, za parę lat można zrobić dwa pokoje, bo taki 13 latek to kiepsko będzie się bawił z 8 latkiem u boku, ale teraz? Takie to dylematy mam :) A w ogóle to z mamą pojechałam na weekend poza domem, nad morze. Byłyśmy z Frankiem, wizyta rodzinna u mamy siostry, ale bardzo fajnie było. Ten weekend w domu, może uda mi się trochę popracować w papierach? pozdrawiam
-
Witajcie. My po badaniach,wszystko w porządku. Dziecko rośnie, mąż liczył,że już poznamy płeć, ponoć są takie aparaty, że można już na tym etapie w 100 % stwierdzić, ale nie u nas, jeszcze z miesiąc. Najważniejsze, że zdrowe. Ale ciąża mi już dokucza. Ciągle jestem senna, mam słabą odporność, właśnie znów czuję jakby coś mnie rozkładało. Mam na przemian,dziki apetyt, a następnego dnia silne mdłości. I tak w kółko. Przy Franiu było lżej. A teraz jeszcze mam małego i wymaga on uwagi. Na razie na tapecie przedszkole, uwielbia je. Pewnie dlatego, że chodzi 2 razy w tygodniu, więc zdąży zatęsknić. Zakochany jest w swojej pani, w kółko tylko pani Gosia, pani Gosia to i tamto. Aż zazdrosna się robię, bo mnie tak nie słucha ;) Szkoda mi tylko męża, bo wziął na siebie praktycznie całe prowadzenie naszego interesu, bo ja mam dni, że nawet na dół nie zejdę bo źle się czuję i leżę, a on jest bardzo dzielny. Liczę, że drugi trymestr będzie lżejszy i dostanę porcję ciążowej energii. Julka nieciekawy ten plan lekcji, niefajnie, że tak dzieciaki mają różnie te lekcje. Rodzice jak mają więcej niż jedno dziecko to ciągle odwożą, przywożą a potem jeszcze dodatkowe zajęcia. Taki taniec dla dziewczynki, ale bez baletowego rygoru to bardzo fajna rzecz. Uczy ładnego poruszania się, gracji. Ale na taki czysty balet to bym nie chciała dziecka dać, ponoć za duża dyscyplina. Mam nadzieję, że małej się spodoba :) Michalina i jak tam było na ślubie? Czekamy na relację, i jak dziewczynki wypadły? Joasiu Zosia poważnie traktuje szkołę i bardzo dobrze. Życzę takiej motywacji cały rok! Możesz być dumna :) Co do jedzenia to wydaje mi się to naturalne, dziewczynki zaczynają się zmieniać i interesują dietami. Ważne by być czujnym i kontrolować czy to chwilowe czy jakaś dieta i obsesja. Wiadomo, koleżanki mają teraz spory wpływ na nastolatki. Maniu co tam u Ciebie, jak zdrówko, jak w pracy? Pozdrawiam Was serdecznie, matka polka pada i idzie spać:)
-
Witajcie . Bardzo mnie poruszyły wydarzenia z Barcelony, przecież ja tam byłam w czerwcu, chodziłam tą ulicą z synem, rodziną, zupełnie bez strachu. Nie powiem, popłakałam się jak to zobaczyłam. A tym bardziej jak usłyszałam, że zmarły tam dzieci, ciąża, hormony, emocje, ciągle mi ciężko. Franek zakatarzony, latał po działce bez butów, mój tata go nie pilnował, a tam po deszczu zimno, mokro i choroba. Mnie też zaraził, wiadomo teraz to sok z malin, kanapki z czosnkiem i odpoczynek. Mały ma masę energii, ja gorzej, wczoraj bardzo bolała mnie głowa, aż się bałam, że zatoki będą zajęte, ale dziś trochę lepiej. No, ale do piątku zostaję w domu na *zwolnieniu *. Teściowa miła, dziś wpadła, drożdżówki ciepłe przyniosła, dba o wnuka :) W ogóle jak jej powiedziałam o ciąży, to teściową mam jak do rany przyłóż, czysty lukier i cukier ;) Na niedzielę mamy trochę gości zapowiedzianych, dobrze mieć w takiej chwili knajpę pod sobą :) Maniu podróżniczka z Ciebie, z jednej podróży w drugą. Kazimierz, muszę tam się wybrać. Przepiękne miejsce, i masz rację, bardzo romantyczne. Cieszę się, że wyjazdy udane, oby tylko pogoda dopisała na resztę lata i jakieś fajne aktywności :) Julka mnie też by się marzyła taka chata nad morzem, domek, bardzo mi się marzy. Tak samo jak dom w górach. Z dwóch stron bylibyśmy pewni swego ;) Marzenia są bezpłatne to marzyć można. I jak tam szkolne zakupy? Mi kojarzą się z chaosem zawsze w sklepie i rodzicami biegającymi między półkami na ostatnią chwilę, pewnie tak będzie ze mną :)
-
Dziękuję dziewczyny za miłe słowa ;) Na razie jest w miarę ok, jakieś dolegliwości są, w ogóle nie mogę jeść słodyczy, nawet owoce tak sobie, chyba, że mówimy o arbuzie i kiwi ;) Ale tak to nie narzekam za bardzo, wszystko w porządku, mam zaufanie do lekarza, mówi, że wyniki dobre. Wiadomo, trochę stresu jest, w końcu tyle się mówi, że 35 roku życia wzrasta ryzyko chorób, ale z drugiej strony tyle kobiet rodzi dziś dzieci pierwsze po 40, więc staram się nie nakręcać. Na badania prenatalne idziemy, wolę wiedzieć jakby co. Ale myślę pozytywnie. Franek już wie, że coś się święci, ale on chyba nie bardzo rozumie co to znaczy młodszy brat czy siostra, na razie nie interesuje go ten temat za bardzo, może jak ciążę będzie widać ? Mówię mu, że jakiś czas będzie dzidziuś w domu, ale tylko się pyta czy będzie spał z nim w łóżeczku jednym;) W pracy odpuszczam, zresztą częściej boli mnie głowa, więc staram się nie przemęczać i wrzucić na luz. Mamy już fajny zgrany zespół, co wie co i jak, i nie trzeba nad nim tak stać. Wiecie, że chciałabym mieć drugiego syna? Mój mąż się dziwi, ale nie ma nic przeciwko ;) Po prostu wiem jak obchodzić się z chłopcem, a z dziewczynką nie, więc chyba prościej byłoby mieć małego chłopczyka ponownie. Ale najważniejsze by było zdrowe:) Asiu trafiliście z pogodą, mieliście super szczęście! Cieszą udane wakacje i pozytywne wspomnienia. No niestety, jak to mówią małe dzieci mały kłopot, duże duży. Dorastanie to duża próba sił, musisz być cierpliwa. Nie tylko dla siebie, ale Zosia też tego potrzebuje. Dla poczucia bezpieczeństwa. Maniu koncert, wakacyjny wyjazd, spacery- sama nie miałabym ochoty na komputer po całym dniu męczącej pracy. Lepiej wolny czas poświęcać na atrakcje poza domem, albo te w realnym świecie,. szczególnie latem. Widać, że korzystasz z wielu możliwości i to jest super. Dużo zdrówka :) Michalina jak tam Wasz mazurski wyjazd? Julka jak tam u Was? Jak tam po wojażach,. pogoda chyba lepsza? Agata daj znać co u Ciebie. Miłego weekendu. My będziemy działkować :)