Moje Wy kochane! Jak dobrze że tu jestescie!
Jestem tutaj nowa, od kilku dni poczytywałam sobie Wasze posty, az w koncu przystało sie przywitać... NO dobra, moze nie przystało i egoistycznie stwierdzilam ze potrzebuje pomocy, albo chociaz słowa otuchy ;)
Jestem w 7 tygodniu ciąży i od 7 lat lecze sie na nerwice lękową ( dokladniej agorafobie) i depresje.
I musze przyznać, że jest mega ciężko, leki odstawione, a lęki zaczęły juz doszczetnie *rujnować mi życie*. Nie potrafie nigdzie wyjsc bez paniki, bez lęku, bez płaczu. A jak juz trzeba, to zaczynam byc opryskliwa, agresywna (i jak to okreslił mój małzonek, zachowuje sie jak turas w kebabie z nożem :P ). No nie jest to przyjemne, tak dla mnei jak i dla niego. Tak sobie mysle, że gdyby nie bylo przestrzeni i *tego tam wszystkiego poza domem* to ja mogłabym być nawet szczęśliwa :P ale wlasnie, tutaj zaczynają sie schody, bo wiadomo ze to je nemożni, a ciąża jednak wymaga wyjscia do ginekologa (dzieki bogu jest w pobliżu!), do dentysty, badania krwi itd... a potem...?
No nie wyobrazam sobei tego...
No! Najwazniejszego nie powiedzialam! Ciąża byla planowana i wyczekiwana jak pierwsza gwiazdka na wigilie, ale nie przypuszczałam, że te lęki tak sie spotęgują o sriliard procent. Melisy srisy nie pomagają (moze jak narazie?), co moge zrobic jeszcze w tym kierunku...
Moze jest tu jakaś przyszła mamuśka, za którą podobny problem wlecze sie jak smrodek. Pozdrawiam wszystkie razem i każde z osobna!! Wiem że z Wami bedzie mi o wiele łatwiej! :D