Jestem dość młoda (20lat), ale tak się w moim życiu poskładało, że od kiedy pamiętam muszę sobie radzić ze sporą dawką emocji. jestem muzykiem, a więc występy i stres związany z niepewną i niełatwą przyszłością, wymagające i nie rozumiejące moich trudności z pogodzeniem dwóch szkół liceum, nieciekawa sytuacja rodzinna, niedawno doświadczona próba gwałtu itp., itd..
w każdym razie, bez zbędnego rozwodzenia się nad moją sytuacją, mam chyba wszystkie możliwe nerwice: zgrzytanie zębami, nagłe skurcze, bóle głowy, nerwica wegetatywna, zapalenie żołądka i wrzody, duża wada wzroku (okulistka powiedziała, że może mieć to związek ze stresem), omdlenia, drętwiące i trzęsące się ręce, czasem nawet nogi (zwłaszcza przy dużym wysiłku), stany lękowe, problemy ze snem, półtoraroczna depresja etc...
w związku z naprawdę obłożonym grafikiem i wyjątkowo nadopiekuńczą matką (której nie mam sily zamęczać moimi problemami, bo sama ma ich aż za dużo, a gdy tylko słyszy, że coś mi dolega zaczyna nie sypiać po nocach)
szukam możliwie najprostszego remedium na nerwicę...
boję się iść do psychologa, bo będzie, to wyglądało poważnie (czego z powyższych powodów staram się uniknąć), a i nie jestem pewna, czy osoba zupełnie mi obca będzie w stanie mnie zrozumieć...