Zwróćcie uwagę, że kryzysy wiążą się z czasem. To samo z lękiem. Kiedy się pojawia, a wasz wewnętrzny komentarz mówi *o Boże*, *znowu*, *to straszne* - to Wam nie pomaga. Można przestraszyć się jeszcze bardziej, wzrasta ciśnienie, ręce drżą, wiecie to. Co więc zrobić? Nie walczcie z tym. Przychodzi lęk, ale to nie jest Wasza wina, nic złego nie zrobiliście, po prostu on się czasem pojawia. Zaakceptujcie to. Powiedzcie sobie, że może to nie jest najprzyjemniejsze uczucie, ale daję temu przyzwolenie, by było i mówię sobie *to minie*. Każdy taki kryzys ma swój czas, a potem przechodzi. Jest też taki trik, że możecie się wtedy uśmiechnąć, choćby lekko uśmiechnąć. Mózg to dobrze przyjmuje i szybciej zażegnuje się kryzys. Obserwujcie co się dzieje i nie dajcie temu dodatkowych negatywnych emocji. To po prostu zjawisko w Waszym ciele. Przychodzi i odchodzi. Kiedy to zaakceptujecie, zauważycie, że lęk przychodzi coraz rzadziej, aż w końcu znika. Nie nadawajcie niczemu w życiu negatywnej energii. Choroba to nic złego, to część życia. Czasem choroba jest po to, by nas czegoś nauczyć o sobie, byśmy bardziej mogli doceniać i cieszyć się życiem. Może nawet dojdziecie do momentu, kiedy powiecie, że to było potrzebne, że Was to zbudowało i jesteście lepszymi ludźmi. Na forach szukajcie tych pozytywnych postów. Ja wklejałam je do notatnika i jak miałam taką potrzebę, czytałam już tylko te pozytywne, bo czułam, że to pomaga. Pomaga też wyjście na świeże powietrze, spacer. Nie polecam wielkich sklepów, gdzie jest głośno, wiadomości w tv czy necie. Nakierujcie uwagę na to, co spokojne i ciche, pozytywne. Wyciszcie się. Posłuchajcie wykładu Ajahna Brahma, muzyki Leszka Możdżera, poczytajcie książki Sandora Marai, zróbcie dla siebie coś miłego. Troszczcie się o siebie. Na pewno sobie poradzicie. Trzymam kciuki! Karolina