Witam, opowiem moją historie i może da to do myślenia nad powagą tej choroby. Ja niestety nie miałam tyle szczęścia i na diagnozę long qtc czekałam 15 lat. Utraty przytomności zaczęły się kiedy miałam lat 13. Nie były częste, bo średnio raz w roku, ale były na tyle przerażające ( wyprężenie ciała, brak oddechu i np oddanie moczu) że zawsze lądował w szpitalu. Tysiące badań serca, Holtery i diagnozy pod tytułem nerwica i zespół wazowagalnego albo podejrzenia, że się głodzę. Badania zawsze wychodziły super i wypisywanie mnie do domu, ja niestety zawsze czułam, że to chodzi o serce i mówiłam lekarzom, że czuje się jakby mi serce stawało, ale każdy to bagatelizował. Było tak do czasu kiedy urodziłam dziecko. Podczas ciąży czułam się doskonale jak nigdy wcześniej, a 6 tygodni po porodzie zaczęła się jazda. W skrócie ciągle utraty przytomności określane przez osoby które to widziały jako widok człowieka który dosłownie umiera. 2 tygodnie w szpitalu i nareszcie Holter w momencie utraty przytomności. Lekarze się trochę zdziwili i natychmiast skierowali na intensywną terapię i 4 dni czekałam na wszczepienie urządzenia ICD, kiedy okazało się, że moje wartości qtc dochodzą do 700, a zatrzymanie krążenia przy utracie przytności trwała prawie 4 min. Chyba coś nademną czówało, że przez 15 lat przeżyłam. Teraz mam 30 lat wszczepiony kardiowerter defibrylator i biorę codziennie bardzo duże dawki Propranololu 40 mg sześć razy dziennie i oczywiście magnez i potas.